Jeżeli nie liczyć przesiadki w drodze do Berlina i wizyty przelotem na pyrę z gzikiem, to w Poznaniu byłam po raz pierwszy. 

I choć był to wyjazd „do pracy” a nie na użytek własny i w związku z powyższym nie mogłam poświęcić miastu tyle uwagi na ile zasługuje, to i tak wycisnęłam z tych kilku dni w Wielkopolsce maksimum tego na co pozwolił czas i… pogoda.

Pogoda, o której wspominam tu nie bez powodu, bo akurat gdy bawiłam w Poznaniu nad Polską przetaczał się orkan Ksawery. Więc w lepszych momentach tylko wiało, w gorszych wiało i lało (w dodatku poziomo), co w żadnym razie nie zachęcało do wytykania nosa za próg. Bez żalu więc pełniłam wartę na zamku. Ale od początku.

Festiwal Literatury dla Dzieci w Poznaniu

Do Poznania ściągnął mnie Festiwal Literatury dla Dzieci. To jedna z najsympatyczniejszych literackich imprez (a może właśnie najsympatyczniejsza!) i wcale nie piszę tego dlatego, że maczam palce w produkcji. Ten latający festiwal od kilku lat odwiedza największe miasta w Polsce. Wydarzenia i gości liczy się w związku z tym w setkach, a uczestników w tysiącach. W październiku po raz pierwszy przyfruną do Poznania. I ku ogólnej radości spotkał się z gorącym przyjęciem dzieciaków i rodziców. Wejściówki rozeszły się w mgnieniu oka, a uczestników nie zniechęcił nawet ten cholerny orkan. To się nazywa prawdziwa miłość do literatury!

Frida Kahlo Zamek Poznań Festiwal Literatury dla Dzieci
Karol KRL Kalinowski, a autorką zdjęcia jest Ewelina Piguła (no przecież nie ja telefonem)
frida Kahlo budyń julka tuwima
Budyń Julka Tuwima (fot. Ewelina Piguła)

Prawie jak księżniczka na zamku. CK Zamku

Gros wydarzeń festiwalowych odbywała się w gościnnych progach Centrum Kultury „Zamek”. Miejsca fascynującego i onieśmielającego, staromodnego i nowoczesnego zarazem. Jest tu i sznyt dawnej rezydencji cesarskiej i coś z Kafki! Kilometry korytarzy, setki pokoi, windy z których każda jeździ gdzie indziej. Trudno to objąć rozumem i oddać słowami. Ciekawe po ilu tygodniach (miesiącach?) pracownicy przestają się gubić.

Frida Kahlo Poznań Frida na zamku
Kiedyś zamek cesarski Wilhelma II. Dziś Centrum Kultury Zamek. Widok od strony dziedzińca różanego

Ten zadziwiający gmach (którą mogli wznieść tylko Niemcy) po prostu trzeba zobaczyć, a jeszcze lepiej zwiedzić. Raz w miesiącu Centrum Kultury „Zamek” organizuje oficjalne zwiedzanie, nawet nocne (to dopiero muszą być wrażenia)! Mi jak tej ślepej kurze ziarno trafiło się zwiedzanie ad hoc z przewodniczką znakomitą. Joanna Przygońska z działu literackiego zamek ostatniego cesarza niemieckiego zna od podszewki. Kulminacyjnym punktem trasy była sala kominkowa. To wybitnie ponure, przypominające grobowiec pomieszczenie szykowano na gabinet Hitlera. Führer osobiście go jednak nie wypróbował.

Frida Kahlo CK Zamaek Bookowski Poznań
Bookowski. Księgarnia w Zamku

Kilka lat temu gruntownie przebudowana skrzydło reprezentacyjne i teraz  CK Zamek to nowoczesne centrum kultury: teatr, kino, wystawy i spotkania w jednym eleganckim gmachu. Na drugim piętrze można napić się kawy (a za dychę pokrzepić pyrą z gzikiem) w kawiarni Świetlica oraz pobuszować między regałami w cudownej księgarni Bookowski! Szanowni państwo zajrzyjcie tam koniecznie. A jeśli CK Zamek wam nie po drodze, to chociaż polubcie Bookowskiego na Facebooku.

Frida Kahlo na Zamku

Festiwal Literatury dla Dzieci to był powód, ale pretekstem wyjazdu do Poznania była wystawa Frida Kahlo i Diego Rivera. Polski kontekst, którą można oglądać właśnie w Centrum Kultury „Zamek”. Czy warto? Pewnie, że tak. Ostatni raz prace Fridy Kahlo pokazywano w Polsce ponad sześćdziesiąt lat temu. Jeśli częstotliwość się utrzyma, to kolejnej takiej okazji pewnie nie dożyjemy!

Frida Kahlo wystawa Poznań
Frida na Zamku

Frida Kahlo i Diego Rivera. Polski kontekst to właściwie cztery wystawy w jednym. Co w sumie jest logiczne, bo prac Fridy i Diega w Poznaniu można zobaczyć łącznie ze trzydzieści. Ale to i tak wystarczy, aby rozbudzić apetyt na więcej, także sztuki meksykańskiej (mi na przykład dotąd zupełnie nieznanej).

W Zamku zobaczymy kilka autoportretów Kahlo (mój ulubiony to ten z małpami i na łóżku), kilka obrazów olejnych, szkiców i kolaży. Do tego obrazy Diega Rivery oraz niesamowite fotografie Fridy, którą w latach 30. sportretował zakochany w niej Nickolas Muray. A w trzech kolejnych salach polskie konteksty.

Frida Kahlo na zamku wystawa poznań
Frida Kahlo „Autoportret z małpami”

Na fotografiach urodzonej w Grajewie Bernice Kolko podglądamy Fridę w bardzo osobistych momentach. W łóżku, ze służącą, z papierosem, przy pracy. Do tego trochę zdjęć reportażowych z Meksyku lat 50. W kolejnej części obrazy i grafiki Fanny Rabel – urodzonej w Lublinie uczennicy Kahlo i współpracownicy Diega Riviery. Zwraca uwagą zwłaszcza piękny portret Fridy i cykl z meksykańskimi dziećmi.

Wreszcie w ostatniej części wspominki z Wystawy sztuki meksykańskiej (1955 rok). To właśnie wtedy jedyny raz pokazano prace Fridy Kahlo, a jedna z nich – Zraniony stół (La mesa Herida 1940) po wystawie w Zachęcie zaginęła bezpowrotnie. Wszystkie tropy prowadzą do Moskwy (a Zraniony stół pewnie wisi dziś w salonie jakiegoś radzieckiego kacyka).

Frida Kahlo wystawa poznań
Frida Kahlo i Diego Rivera. Polski kontekst

Ale dość gadania. Oglądać trzeba. Wystawę Frida Kahlo i Diego Rivera. Polski kontekst w CK Zamek można oglądać do 28 stycznia 2018 roku. Bilety po 25 zł (normalny) i 20 zł (ulgowy) kupuje się na określony dzień i godzinę (12-14, 14-16, 16-18 i 18-20). Można na miejscu w kasie lub online.

Poznań miasto doznań (różnych)

Poza tym Poznań trochę mnie rozczarował, zdziwił i rozbawił.

Rozbawił zamkiem, ale nie tym Wilhelma II (w którym urzędowałam), ale pseudogotycką budowlą wzniesioną ledwie przed kilkoma laty według projektu Witolda Milewskiego. To jedyna znana mi średniowieczna budowla pachnąca nowością. Nazywa się to Zamek Przemysła i z jakiegoś tajemniczego powodu tytułowane jest najstarszą zachowaną rezydencją królewską w Polsce. W środku Muzeum Sztuk Użytkowych oddział Muzeum Narodowego. Dość smutne.

Frida Kahlo Bookarest Poznań
Bookarest trochę (bardzo?) przereklamowy

Poznań rozczarował księgarnią Bookarest. Według Elle Decoration – najbardziej designerska księgarnia na Starym Kontynencie, a według InStyle – jedno z najmodniejszych miejsc w Polsce – czytam na stronie Bookaerstu. Po takiej zapowiedzi spodziewałam się cudów na kiju, a zastałam rozczarowanie na badylu. Empik to to nie jest, ale na moje oko też niewiele więcej nad sklep z książkami i notesami, w którym można napić się kawy. Ale ani tam ładnie, ani przytulnie.

A zdziwił kuriozalnym dworcem kolejowym, który wyremontowano na pół gwizdka. Nowy dworzec to mikroskopijna dobudówka do (surprise, surprise) centrum handlowego. Jest tak mały, że w sobotę kolejki do kas kompletnie blokowały przejście. Nowy dworzec stoi nad trzema pierwszymi peronami (część premium). Pozostałe na remont już nie zasłużyły. Granice cywilizacyjną wyznacza nieczynny stary dworzec. A tam jakby czas zatrzymał się w erze sprzed dotacjami UE: nuta szczyny w powietrzu, gówna gołębie naokoło, krawężniki, krzywe chodniki i oczywiście popsute windy.

I taka to była moja wizyta w Poznaniu. Chętnie zrobię sobie powtórkę. [UPDATE] Zrobiłam!


Podobało się?

Postaw mi wirtualną kawę lub udostępnij artykuł znajomym. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
No i zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.


Loading
Sprawdź skrzynkę i kliknij w potwierdzający link.

DZIĘKUJĘ!