Marzy ci się la dolce vita italiana? Nie jedź do Rzymu, zapomnij o Mediolanie, a Genuę omiń szerokim łukiem. Prawdziwe Włochy znajdziesz poza głównymi szlakami.
Tam gdzie pojęcie głucha prowincja nabiera zupełnie nowego znaczenia. To czarujące miasteczka, w których czas płynie wolniej, widoki powalają z nóg, a jedzenie ma niepowtarzalny smak.
Collodi w Toskanii
Nazwa brzmi znajomo? I słusznie! Carlo Lorenzini, nim zmienił się w Carla Collodiego i napisał „Przygody Pinokia”, spędził tu dzieciństwo. Drewniany kłamczuch za życia pisarza nie przyniósł mu ani pieniędzy, ani sławy. Co innego po śmierci. Dziś Collodi Pinokiem stoi. Imponującej wielkości pajac wita i żegna przyjezdnych, w miasteczku działa park tematyczny, staromodne wesołe miasteczko i muzeum. Można nawet zjeść obiad w gospodzie Gambero Rosso (czyli Pod Czerwoną Krewetką choć chyba lepiej brzmiałoby rakiem, hm), w której Pinokio stołował się w 13. rozdziale.
Collodi pełne jest rodzinnych atrakcji, ale i dorośli nie będą tu krzywdować. Warto wybrać się na spacer po jego starej części. Uliczki stromo pną się w górę, w porze sjesty nie ma tu żywego ducha. O tym, że ktokolwiek tu mieszka świadczy… unoszący się zewsząd zapach prania i chyłkiem przemykające koty. Z góry rozpościera się fantastyczny widok na okolicę i tarasowe ogrody przy Villa Garzoni. Wizyta w nich, to obowiązkowy punkt pobytu w Collodi. Warto nie tylko dlatego, że to pięknie utrzymany ogród w stylu barkowym. Na miejscu czeka również motylarnia pełna egzotycznych okazów oraz mnóstwo cienistych zakamarków, które aż proszą się, aby spędzić w nich kilka kwadransów nad dobrą lekturą.
Poza tym z Collodi jest zaledwie 18 kilometrów do Lukki, 40 do Pizy, a 70 do Florencji.
Znajdź fajny nocleg w Toskanii.
Merano w Trydencie-Górnej Adydze (aka Trentino-Südtirol)
Masz ochotę poczuć się jak kuracjuszka w dawnym stylu? Wybierz Merano. To, położone w cieniu masywu górskiego Texel, alpejskie miasteczko szczególnie upodobała sobie cesarzowa Sissi. Sto lat później można tu spacerować szlakiem jej imienia i zwiedzać cesarskie komnaty na zamku Trauttmansdorff. W zamku działa również muzeum południowotyrolskiej turystyki, ale clue pobytu na Trauttmansdorff jest spektakularny ogród botaniczny. Powiadają, że najpiękniejszy w całych Włoszech. Botanicznych rarytasów tu bez liku, do tego woliera z papugami, kolekcja sukulentów, labirynt, pole słoneczników i lawendy, rabaty bylin, miniaturowa winnica, tarasy widokowe. Można tu miło zmitrężyć kilka godzin i zrobić milion zdjęć na insta.
Merano to też świetna baza wypadowa na trekking w Alpy, ale czymże byłby prawdziwy kuracjusz bez wizyty u wód? A te w Merano są… radioaktywne! Z ich dobroczynnych (tak, tak) właściwości można skorzystać w miejscowych termach. Po spacerach i moczeniu się w napromieniowanej wodzie trzeba wrzucić coś na ząb. Regionalne specjały są niezrównane, choć nijak mają się do tego z czym kojarzy się kuchnię włoską. Koniecznie spróbuj canederli, czyli rozpustnych tyrolskich knedli, a do posiłku zamów wino z lokalnej winnicy.
A z Merano tylko rzut beretem do Bolzano (a z Bolzano do Werony i Trydentu).
Znajdź fajny nocleg w rejonie Trydent – Górna Adyga.
Cinque Terre w Ligurii
No dobrze, małe oszustwo. Cinque Terre to nie jedno miasteczko, a pięć maleńkich miejscowości przyklejonych do skał u wybrzeża morza liguryjskiego: Monterosso, Vernazza, Corniglia, Manarola i Riomaggiore. Wszystkie razem stanowią Park Narodowy Cinque Terre, który w 1997 roku wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Jest to miejsce z gatunku tych, które urodą wprawiają w zdumienie. Prosty polski turysta może co najwyżej z niedowierzania przecierać oczy. Piętra kolorowych domków odbijają się w szafirowych wodach morza liguryjskiego.
Do XIX wieku Cinque Terre było w zasadzie odcięte od świata. Sytuacja diametralnie zmieniła się, gdy wybudowano linię kolejową. To najwygodniejszy sposób przemieszczania się między miejscowościami. Codziennie kursuje kilkadziesiąt połączeń w jedną i drugą stronę. Opcja piesza również wchodzi w grę. Na przejście trasy między Monterosso a Riomaggiore trzeba sobie zarezerwować najmniej cały dzień. Albo jeszcze lepiej dwa, aby do woli nacieszyć oczy tymi wspaniałymi widokami. Dodam jeszcze, że wstęp na szlak jest płatny, a ścieżka wiedzie promenadą, brzegiem morza i klifem. Przydadzą się solidne buty. Klapki zostaw na plażę.
A wieczorem bez wyrzutów sumienia zjedz michę spaghetti genovese, czyli makaronu z fasolką szparagową, ziemniakami i najlepszym na świecie pesto. Wszak Liguria, to jego kraina (i oliwy z oliwek też).
Znajdź fajny nocleg w Ligurii.
Bellagio w Lombardii
Już sama nazwa zapowiada coś pięknego. I nie jest to tylko czcza obietnica!
To ponoć najurodziwsze miasteczko nad jeziorem Como, położone dokładnie w punkcie styku jego trzech odnóg. Uroki okolicy jak magnes przyciągały i przyciągają wielkich tego świata. Niegdyś w Bellagio bywali Stendhal, lord Byron, Franciszek Liszt czy Giuseppe Verdi, dziś choćby George Clooney, który nad Como ma swoją letnią rezydencję. Ale i przeciętny zjadacz spaghetti (bo nie powiem, że konserwy turystycznej) poczuje się tu wyśmienicie. Bo czas płynie wolno, widoki są pierwsza klasa, a uroczych zakamarków bezliku.
Miasto to dwie równoległe aleje ulokowane na różnych poziomach. Między nimi wąskie uliczki – łączniki. Można się tak snuć góra-dół bez końca. Po drodze pewnie trafi się na główny plac z romańską bazyliką, albo na były kościół anglikański, który po desakralizacji zmienił się w neogotycką willę.
Nieco na obrzeżach Bellagio, przy Villa Melzi można zwiedzać imponujący ogród w stylu klasycystycznym. Warto wysupłać kilka euro na bilet, bo jest to miejsce wyjątkowej klasy i urody, do tego zachowane w niemal niezmienionej formie. Zachwyca prostotą i dopracowanymi detalami. Wypielęgnowanymi rabatami, wspaniałymi okazami drzew, trawnikami po których aż chce się chodzić boso. Do tego z niemal każdego miejsca w parku widać jezioro i góry. Są też ławki. I dużo cienia.
Znajdź fajny nocleg w Lombardii.
Orvieto w Umbrii
Niebo w gębie to trufle, a te w Umbrii jada się jesienią. Podobnie jak dziczyznę. Orvieto piękne jest przez cały rok, ale czy można sobie wyobrazić lepszy pretekst, by je odwiedzić niż truflobranie?
Orvieto to miasto stworzone dla leniuchów. Jego stara część, co prawda, położona jest na sporym wzniesieniu (wygasłym wulkanie dla ścisłości), ale nawet nie trzeba się tam wdrapywać, bo ze stacji kolejowej na miejsce wwozi kolejka. U góry czeka labirynt wąskich uliczek i gotycka katedra. Okazała niczym piętrowy tort. Budowano ją 301 lat! Fasadę szczelnie pokrywają malowidła, mozaiki i rzeźby. Wygląda to epicko.
A gdy oczy rozbolą od kontemplacji złota i zdobień, pora rozejrzeć się za miłą, najlepiej rodzinną, trattorią. Koniecznie taką, która w menu ma trufle. Te brzydkie i diablo drogie grzyby, Włosi serwują na milion sposobów. A sezon jest krótki.
PS Orvieto należy do sieci miast Cittàslow.
(to co, może nocleg w Umbrii?)
Włochy pięknymi miasteczkami stojąca, a moja piątka ulubieńców (no dziesiątka, w sumie) to tylko mała próbka tego, co czeka na Półwyspie Apenińskim (a są przecież jeszcze wyspy!).
Więcej moich włoskich opowieści.
Podobało się?
Postaw mi wirtualną kawę lub udostępnij artykuł znajomym. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
No i zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.
DZIĘKUJĘ!
Podobne artykuły
Cześć!
Nazywam się Zofia Jurczak, a to moja strona poświęcona podróżom
Jestem kulturoznawczynią (UJ), stypendystką Miasta Krakowa. Moje koniki to Kraków (napisałam o nim dwie książki), muzea, miasteczka, dziedzictwo kulturowe i historyczne. Kocham Japonię, uwielbiam wyspy. W podróży napędza mnie ciekawość. Na stronie piszę o tym, co mnie kręci.
Więcej