Skały, jaskinie, szaniec, kamieniołom, punkty widokowe, Elvis Presley i szafirowe jezioro, a wszystko to 3 kilometry od Wawelu. Zabieram Was na spacer niebieskim szlakiem po Zakrzówku i Skałkach Twardowskiego – jednym z najciekawszych dzikich kawałków Krakowa.
Proste marzenia w trudnych czasach: wyjść z domu i pójść przed siebie. Najlepiej w las. A jeśli w las się nie da, to niech będzie park. Albo, jak już tak sobie fantazjuję, ruszyć na szlak. Myślicie, że z tym szlakiem to już przegięłam? A właśnie, że nie!
Ten tekst będzie o tym jak zaliczyłam i las i szlak oraz endorfinowy haj (swoją drogą jak mało człowiekowi potrzeba do szczęścia, gdy od tygodni tkwi w lockdownie). A wszystko to bez wypuszczania się poza rogatki Krakowa.
Przeszłam niebieski szlak po Skałkach Twardowskiego na Zakrzówku
Co okazało się niemal podręcznikową realizacją idei mikrowyprawy. A w zasadzie nanowyprawy, skoro nawet nie ruszyłam się z Krakowa.
2020 rok na blogu będzie zresztą do mikrowypraw należał. Mam notes pełen pomysłów na małe wycieczki w bliższe i dalsze krakowskie peryferia. Więc skoro świat się zamknął, to trudno, będę podróżować inaczej.
➙ Czytaj również: Ojcowski Park Narodowy – tak blisko Krakowa, że można dojechać autobusem miejskim
Czym są mikrowyprawy?
Turystycznymi etiudami – to ja.
Przygodami, które czają się za rogiem, w pobliskim lesie, na polu i nad rzeką – to Alastair Humphreys, ojciec mikrowypraw. A w każdym razie nazwy. Pięknie opowiedział o nich w wywiadzie dla „Wysokich Obcasów”.
Wyprawami na mniejszą kieszeń i mniejsze możliwości. Na które nie trzeba poświęcać miesięcy urlopu i lat przygotowań. Do przeżycia po pracy czy w jeden wolny dzień – to już Łukasz Długowski, importer idei Humphreysa do Polski. Długowski kilka lat temu popełnił książkę „Mikrowyprawy w wielkim mieście. Wypocznij i naładuj baterię” pełną pomysłów na ‘przygody za rogiem’. Ale o książce innym razem.
Generalnie w mikrowyprawach chodzi o to, by nie wydać wiele, nie jechać daleko, świeżym okiem spojrzeć na znane miejsca i docenić to co ma się pod nosem. Idąc tym tropem zlustrowałam okolicę i proszę co się okazało:
Do parku krajobrazowego mam kwadrans spacerkiem
Niby nie odkrycie na miarę Nobla, bo przecież o istnieniu Bielańsko-Tynieckiego Parku Krajobrazowego wiem i byłam w nim wiele razy. A jednak przyjemna to świadomość, z której zresztą, zaraz po ponownym otwarciu parków, zrobiłam użytek.
Padło na część Bielańsko-Tynieckiego Parku Krajobrazowego położoną ledwie trzy kilometry od Starego Miasta: Uroczysko Skałki Twardowskiego, pewnie lepiej znane jako Zakrzówek. Przyrodnicza i krajobrazowa perełka. Wydeptałam tu już setki kilometrów, ale nigdy nie przeszłam niebieskiego szlaku. W całości, bo po kawałku się zdarzało.
➙ CZYTAJ RÓWNIEŻ: Trasa turystyczno-kulturowa po Bronowicach i Mydlnikach, czyli Kraków rolno-wiejski, ciut zabytkowy, dziki i nieznany.
Niebieski szlak po Skałkach Twardowskiego – spacer miły i urozmaicony
Kilka kwestii trzeba ustalić. Po pierwsze szlak to pętelka, a szlaki – pętle lubimy najbardziej. Również dlatego, że w którą stronę by pójść dostarczają innych wrażeń i widoków, ale to przecież oczywiste.
Fajne jest też to, że można na niego wskoczyć w kilku miejscach. Od strony ul. Tynieckiej przy jednostce wojskowej i przystanku autobusowym. Kolejne wejście jest na krańcu ulicy Pietrusińskiego, a na końcu Twardowskiego trzeba wybrać dróżkę najbardziej po prawej i przejść nią pół kilometra.
Niebieski szlak na Zakrzówku ma niecałe trzy kilometry długości. Niby niewiele, ale do zobaczenia jest wiele. Tak to ujmę. Ten kto wyznaczył jego przebieg odwalił kawał dobrej roboty. Szlak kluczy po lesie, omija główne aleje spacerowe, ale nie odpuszcza większości osobliwości Skałek Twardowskiego.
Potrzebne są dwie sprawne nogi (podejść/zejść nie brakuje) i bystry wzrok, bo oznaczenia – choć świeżo wymalowane – lubią się ukrywać. Łatwo ze szlaku zejść, ale zgubić się na Zakrzówku byłoby jednak trudno.
➙ CZYTAJ RÓWNIEŻ: Krakowski Szlak Techniki – poznaj dziedzictwo przemysłowe (centrum) Krakowa
Zalew Zakrzówek – największa osobliwość szlaku wkoło uroczyska Skały Twardowskiego
Szafirowa woda, klify i dzika roślinność, a na dalszym planie wianuszek bloków. To tak gdyby ktoś zapomniał, że to nadal Kraków, a nie jakaś Chorwacja czy inna Grecja.
Zalew Zakrzówek to pięknotka, do powstania której natura tylko częściowo się przyłożyła. Na początku lat 90. wody gruntowe zalały wyrobisko kamieniołomu, w którym od przedwojnia pozyskiwano surowiec do produkcji sody w Krakowskich Zakładach Solvay. Najsłynniejszy robotnik: Karol Wojtyła.
Po wielu bojach z miastem i deweloperami, od ubiegłego roku okolice zalewu są przysposabiane na park miejski. Póki co jedyny widoczny efekt to przetrzebione krzaki.
Zakrzówek po równo kochają płetwonurkowie i samobójcy. Pierwsi mają tu podwodny świat (zatopiony ikarus, nyska, samolot, kafejka internetowa, nie żartuję!). Drudzy – dramatyczną scenerię by skończyć ze sobą. I nawet nie wiadomo ilu naprawdę chciało, a ilu na zwietrzałej skale omsknęła się noga. Także ten, tylko z bezpiecznej odległości, na przykład z punktu widokowego na niebieskim szlaku.
Punkt widokowy na Kopiec Kościuszki
Oraz klasztor Kamedułów na Bielanach, zamek w Przegorzałach, pasmo Sikornika i Las Wolski (o którym pisałam tutaj), nie zapominając o dolinie Wisły. Ławeczka obecna, więc widok można kontemplować choćby i godzinami.
➙ CZYTAJ RÓWNIEŻ: Krakowskie Dębniki. Miasteczko w sercu wielkiego miasta (i raj miejskich spacerowiczów)
Kamieniołom tu, kamieniołom tam
Obecny zalew Zakrzówek to nie jedyny kamieniołom, o który potkniecie się na Skałkach Twardowskiego (choć jedyny, który wypełniła woda). Na przykład w czasie, gdy spoglądacie na Kopiec Kościuszki i resztę, kolejny kamieniołom leży u waszych stóp. Wiem, nie wygląda. Co innego kieszonkowe wyrobisko, koroną którego prowadzi niebieski szlak. Od dołu wygląda jak rotunda, tyle że mocno zarośnięta. Natura wchłonęła ślady trwającej tu niegdyś ludzkiej krzątaniny, co fachowo nazywa się „sukcesją roślinną”.
Być może ciekawi jesteście jaki surowiec pozyskiwano w łomach Skałek Twardowskiego. Odpowiadam: wapień jurajski.
Osobliwości Zakrzówka ciąg dalszy: jaskinie
Jaskini na terenie Zakrzówka do tej pory odkryto kilkadziesiąt (a grotołazi nadal nie złożyli broni), ale najważniejszą (najciekawszą?) jest Jaskinia Twardowskiego. Zbieżność nazwisk z mistrzem Twardowskim nieprzypadkowa.

Wersji legendy o Panu Twardowskim jest kilka, ale wszystkie z grubsza sprowadzają się do tego, że paktował z diabłem, jeździł na kogucie (?!), a w grocie na Krzemionkach parał się magią. Co ciekawe (a podaję za przewodnikiem Juliana Zinkowa), w szesnastym wieku w Polsce faktycznie żył Piotr Twardowski, który w Niemczech studiował sztuki czarnoksięskie, a potem był koniuszym królewskim i zajmował się optyką. Na zlecenie Zygmunta Augusta miał wywoływać ducha Barbary Radziwiłłówny. Diabelskie sztuczki jak się patrzy.

Niebieski szlak po Zakrzówku i tu was doprowadzi, choć – uwaga! – wejście do pieczary Pana Twardowskiego można przeoczyć. Bo małe, choć sama jaskinia jest największą na Zakrzówku oraz jedną z najdłuższych na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. System korytarzy ma ponad pół kilometra. Można zanurkować do wnętrza, pewnie, choć na własną odpowiedzialność i koniecznie z latarką. Kto nie ma na to chęci, zdjęcia z wnętrza Jaskini Twardowskiego zobaczy tutaj. Ale to później, bo to nie koniec jaskiń.

Niebieski szlak podprowadza też pod Jaskinię Jasną, której z kolei przeoczyć nie sposób. Na dzień dobry rumowisko skalne. Co dalej nie wiem i wam też nie radzę sprawdzać. Niech najlepszą przestrogą będzie, że to rumowisko ciągle rośnie.
Przy szlaku leży też Okienko Zbójnickie – grota wielkości kawalerki, którą ktoś sobie zasiedlił (albo przysposobił na składzik różności: rower, bety, żarcie i takie tam).

Szaniec i kawerna
W którymś momencie, bo idąc niebieskim szlakiem po Zakrzówku innej rady nie ma, ścieżka zwęzi się i poprowadzi czymś, co na pierwszy rzut oka wygląda jak nasyp kolejowy, ale nasypem kolejowym nigdy nie było. To szaniec polowy FS-29 – jeden ze starszych fragmentów (połowa dziewiętnastego wieku!) Twierdzy Kraków. Nie wygląda, ale to nieregularna sześcioboczna konstrukcja z fosą wykutą w skale. Wewnątrz – podobno – ślady schronów oraz poprzecznic chroniących stanowiska artyleryjskie. Piszę podobno, bo ja tam widzę tylko krzaki.

Przy okazji, tym bardziej zainteresowanym Festung Krakau polecam wizytę w Muzeum Spraw Wojskowych w forcie 51 1/2 w Swoszowicach (tam też jest przyjemny park!).
Kolejną ciekawostką z czasów Twierdzy Kraków (i kamieniołomów) są kawerny, czyli wykute w skale tunele. Akurat najciekawsze kawerny na Zakrzówku szlak omija (nie można mieć wszystkiego; zresztą dostępu i tak bronią kraty), ale po drodze traficie na takie oto tajemnicze drzwi do nie wiadomo czego. Nieopodal są też ruiny budynków i sypiący się kawał muru, pewnie z czasu kamieniołomów.
To nie koniec militarnych tematów na niebieskim. Będzie taki moment, że szlak poprowadzi wzdłuż muru wysokiego na dobre trzy metry plus drut kolczasty. Po drugiej stronie urzęduje jednostka wojsk specjalnych. Mówiąc po ludzku: komandosi.
Aleja Elvisa Presleya
Mistrz Twardowski to nie jedyna gwiazda (pop)kultury na Zakrzówku. Swoją aleję (i to aleję nie byle jaką, bo główny spacerniak na Skałkach Twardowskiego) ma tu również Elvis Presley. Nawiasem mówiąc Kraków to jedyne miejsce w Polsce, w którym króla rock‘n’rolla uczczono ulicą. I pomnikiem!
(dość upiornym, gdyby ktoś był ciekaw mojego zdania)
➙ Sprawdź również: Kiedy za darmo zwiedzać muzea w Krakowie
Prawda, że sporo atrakcji jak na niespełna trzykilometrowy szlak po miejskim lesie? (który w dodatku prowadzi tylko po wycinku uroczyska Skałki Twardowskiego.). Więcej inspiracji co robić w Krakowie.
PS Korzystałam z: Julian Zinkow „Podkrakowskie wycieczki” oraz Miłosz Podwika, Zbigniew Sikora „Szlak Lasów Miejskich Krakowa”.
Przydało się?
Postaw mi wirtualną kawę lub udostępnij artykuł znajomym. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
No i zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.
DZIĘKUJĘ!
Podobne artykuły
Cześć!

Nazywam się Zofia Jurczak, a to moja strona poświęcona podróżom
Jestem kulturoznawczynią (UJ), stypendystką Miasta Krakowa. Moje koniki to Kraków (napisałam o nim dwie książki), muzea, miasteczka, dziedzictwo kulturowe i historyczne. Kocham Japonię, uwielbiam wyspy. W podróży napędza mnie ciekawość. Na stronie piszę o tym, co mnie kręci.
Więcej