Muzeum Kinematografii w Łodzi znów otwarte. Zwiedziłam je dokładnie, od piwnic po poddasze pałacu Scheiblerów i wiem jedno: Jest sztos!
Pamiętacie pierwszą scenę Człowieka z marmuru Andrzeja Wajdy? Tę, w której Krystyna Janda z ekipą filmową wdziera się do pustego Muzeum Narodowego w Warszawie? Spinką do włosów otwiera kratę w magazynie i wśród zakurzonych rzeźb znajduje pomnik Mateusza Birkuta – zapomnianego przodownika pracy, który na wyścigi układał tysiące cegieł na budowie Nowej Huty?
No więc jeśli zastanawialiście się (jak ja!), co po skończeniu zdjęć stało się z rzeźbą Birkuta, to donoszę, że ma się świetnie. Trafiła do Muzeum Kinematografii w Łodzi i można sobie z nią strzelić zdjęcie. Ale powodów, by wybrać się do Muzeum jest dużo, dużo więcej. Ba, nie trzeba być wielkim fanem kina polskiego, by docenić ekspozycję i dobrze bawić się zwiedzając urządzoną od nowa przestrzeń.
Za to ja, jako (niepraktykująca, ale jednak) filmoznawczyni czułam się w Muzeum Kinematografii, jak nastolatka na koncercie ulubionego boysbandu.
Ale dość o mnie. Teraz już tylko o tym, co czeka na zwiedzających Muzeum Kinematografii w Łodzi. A na końcu moje top 11 najciekawszych eksponatów.
Wpis powstał w ramach płatnej współpracy z Muzeum Kinematografii w Łodzi
Zacznijmy od siedziby – pałacu Karola i Anny Scheiblerów
O Scheiblerach – rodzinie pochodzącego z Nadrenii potentata włókienniczego – inaczej niż „nieprzyzwoicie bogaci” pisać nie sposób. Karol Wilhelm był najbogatszym człowiekiem w Łodzi, a wybudowana na Księżym Młynie rodowa siedziba – pierwszym pałacem w mieście (z pierwszą windą, zresztą nadal na chodzie).
Wnętrza pałacu są znakomicie zachowane! Niewiele natomiast przetrwało z oryginalnego wyposażenia, jednak to, co zostało daje wyobrażenie, jak mieszkała familia Scheiblerów. A właściwie, jak chciała by myślano, że mieszka. Bo parter był do przyjmowania gości i petentów, a życie rodziny toczyło się na piętrze.
Co oglądali przybysze? Weźmy na przykład ogromny i bogato dekorowany kredens z 1778 roku (więc, jak łatwo policzyć, już był antykiem, gdy trafił do pałacu). Albo piec kaflowy, który powstał tylko po to, by wyeksponować renesansowy kafel. W ogóle piece w pałacu robią oszałamiające wrażenie.
Podobnie jak malowane plafony na sufitach. I ściany jadalni wyłożone orzechem, palisandrem, mahoniem i dębem. W gabinecie – wenecka mozaika niezwykłej urody. I tapeta udająca kurdybany. Zagadką jest dlaczego zdecydowano się na tę (bardzo udaną, ale jednak) podróbkę, skoro Scheiblerów stać było, aby tłoczonymi skórami obić ściany rezydencji od strychu po piwnicę.
Cudna jest palarnia – maleńki pokoik w stylu mauretańskim. Symbolicznych rozmiarów (choć urządzona z przepychem) jest też sala balowa. Wielkie lustra, obłożony dwukolorowym marmurem kominek (pierwszy w Łodzi gazowy) i głowy Anny Scheibler spoglądające na salę z narożników. To ona urządzała pałac. Wreszcie – klatka schodowa z obrazem Gloryfikacja Rodziny Scheibler w plafonie. Złoto a skromnie.
Nie, nie, skromnie na parterze pałacu zdecydowanie nie jest. Za to piętro to już inna bajka. Bo Karol Wilhelm, było nie było Niemiec, wedle najlepszych pruskich wzorców szczędził rodzinie zbytków, o czym świadczą zachowane podłogi i piece (przeciętnej urody). Poza tym, zważywszy na status rodziny i ich majątek, rezydencja jest niewielkich rozmiarów. Tym bardziej jeśli porównać ją z Pałacem Izraela Poznańskiego, nie bez powodu zwanym „łódzkim Luwrem”.
A czy wnętrza pałacu Scheiblerów przypadkiem nie grały u Wajdy w Ziemi Obiecanej?
Owszem! Grały! W filmie był to pałac milionera Müllera (Franciszek Pieczka), którego umiarkowanie rozgarniętą i niezbyt urodziwą córkę Madę (Bożena Dykiel) ostatecznie poślubił Karol (Daniel Olbrychski) dla, powiedzmy, korzyści majątkowych. Bo nie z miłości. Jeśli ktoś nie zna Ziemi Obiecanej, to pardon za spoiler.
Na wyposażeniu sali balowej jest zresztą welurowa suknia Mady, zaprojektowana przez Barbarę Ptak, która za kostiumy do Ziemi… otrzymała trzecią (i nie ostatnią) nominację do Oscara.
Przy okazji, polecam uwadze teledysk promujący Ziemię Obiecaną ze śpiewającymi Olbrychskim, Pszoniakiem i Sewerynem. Jeśli nie znasz, to obejrzyj go teraz! Przez kilka sekund miga w nim przyszła siedziba Muzeum Kinematografii.
(pytanie za 100 punktów – czy Olbrychski nosi w kieszeni banana? I czy te portki w ogóle mają kieszenie?)
Ale pałac zagrał także w innych filmach. W Między ustami a brzegiem pucharu Zbigniewa Kuźmińskiego, Jak daleko stąd, jak blisko Tadeusza Konwickiego, Lalce Ryszarda Bera, Pożegnaniu jesieni Mariusza Trelińskiego, Vabank Juliusza Machulskiego, a nawet Inland Empire Davida Lyncha. Listę wszystkich filmów znajdziecie tutaj.
Ale to wszystko już było do zobaczenia przed remontem. Co zatem zmieniło się w łódzkim Muzeum Kinematografii? Już piszę.
Łódź filmowa – miasto atrakcji
Nową wystawę Muzeum Kinematografii podzielono na dwie części. Tę na parterze poświęcono nowinkom technicznym służącym rozrywce łodzian na przełomie XIX i XX wieku. Zebrane tu urządzenia, to jeszcze nie kino, ale już wyświetlają obrazki. Albo grają, jak orchestrion – coś w stylu szafy grającej. By zagrały schowane w niej instrumenty, trzeba orchestrion nakręcić korbą i wrzucić monetę.
Uczynni opiekunowie ekspozycji zrobią to dla was, podobnie jak uruchomią kinetoskop (opatentowany w 1891 roku przez Thomasa Edisona, 4 lata przed pierwszym pokazem kinematografu braci Lumière) – urządzenie służące indywidualnemu oglądaniu króciutkich filmów. W niezbyt wygodnej pozycji – trzeba zgiąć się w pół, a głowę przykleić do wizjera.
W porównaniu z kinetoskopem fotoplastykon to luksus (reklamowany zresztą jako „bardzo przyjemna rozrywka”). Może i w fotoplastykonie nie wyświetlano filmów, ale za to oglądający siedział i nie musiał się schylać. A najfajniejsze jest to, że dzięki podwieszonemu lustru, zobaczyć można jak maszyna wygląda od środka. Swoją drogą łódzki egzemplarz to jeden z sześciu zachowanych w świecie oryginalnych fotoplastykonów skonstruowanych ok. 1900 roku przez wynalazcę Augusta Fuhrmanna.
Kolejną ciekawostką jest domowy projektor Pathé-Baby z 1925 roku. Taki pradziadek zestawów do kina domowego. Mieścił się w walizeczce, w dodatku niewielkiej, bo wówczas kino wciąż jeszcze było nieme. Przedsiębiorczy bracia Pathé wymyślili, że skoro są ludzie zbyt leniwi, by wybrać się na pokazy kinematografu, to niech kinematograf przyjdzie do nich.
A że Polacy nie gęsi, to też swój aparat do oglądania filmów mieli. I to z wbudowaną kamerą! OKO zaprojektował Kazimierz Prószyński, publicznie pokazano je w 1914 roku, ale aparat nie wszedł do masowej produkcji. Ale! W Muzeum wyświetlane jest amatorskie dzieło nakręcone OKIEM. Ponoć pokazuje Gdynię (i faktycznie plaża, pewnie w Orłowie, się pojawia).
Wreszcie sala poświęcona polskiemu kinu sprzed 1939 roku. Tu warto zwrócić uwagę na kawałek uznawanej przez lata za zaginioną adaptacji Ziemi obiecanej z 1927 roku oraz suknię wizytową Jadwigi Smosarskiej – największej gwiazdy przedwojennego kina.
Łódź filmowa – stolica filmu
Wiedzieliście, że to w Łodzi nakręcono Zakazane piosenki Leonarda Buczkowskiego z Danutą Szaflarską – pierwszy powojenny film, który trafił do polskich kin? Bo ja byłam pewna, że w Warszawie. Druga część wystawy w Muzeum Kinematografii poświęcona jest łódzkim instytucjom filmowym otwieranym po 1945 roku.
Pierwsza sala to legendarna Filmówka. Rany, ta szkoła to prawdziwa kuźnia talentów! Studiowali tu najlepsi: Wajda, Kieślowski, Polański, Skolimowski, Zanussi, Kutz, Szumowska. Głównym bohaterem kolejnej sali jest staroświecki stół do montażu, na którym studenci reżyserii z pomocą pań montażystek szlifowali filmowe etiudy. Ciekawostką jest indeks Krzysztofa Kieślowskiego oraz projekt etiudy… Agnieszki Osieckiej!
Potem wkraczamy na teren Wytwórni Filmów Fabularnych i jej spadkobiercy – Opus Film, producenta m.in. filmów Pawła Pawlikowskiego. W tej części złożono hołd filmowemu rzemiosłu – dekoratorom, projektantom kostiumów i dekoracji, scenarzystom (jest scenariusz Bruneta wieczorową porą Barei), a nawet kaskaderom. Na wystawie pokazywane są wybrane skarby ze zbiorów Muzeum – projekty kostiumów i scenografii, rekwizyty, pamiątki i sprzęty niewiadomego zastosowania.
Ale w Łodzi produkowano nie tylko fabuły! W mieście działał nieodżałowany Se-ma-for, w którym powstały serie z Uszatkiem, Coralgolem, Plastusiem, a także Muminki. Z Se-ma-fora wyszły też dwie animacje nagrodzone Oscarami: Tango Zbigniewa Rybczyńskiego oraz Piotruś i wilk Suzie Templeton.
Filmy trzeba było na czymś wyświetlać, toteż w mieście działały Łódzkie Zakłady Kinotechniczne „PREXER” – producent profesjonalnych aparatów projekcyjnych, które (strzelam) w PRL-u miało co drugie kino oraz domowych rzutników Bajka i Ania. Kto oglądał bajki na nich? Zakłady „PREXER” nadal istnieją, ale sami sprawdźcie, co teraz produkują.
Wreszcie Wytwórnia Filmów Oświatowych – jedyna, która istnieje i nadal produkuje filmy edukacyjne. W WFO zaczynało wielu uznanych reżyserów i operatorów (których w Polsce mamy wybitnych, światowe top of the top). Na przykład Marek Koterski, Juliusz Machulski i Paweł Edelman.
Aaa! Zapomniałabym, dyrektorem artystycznym drugiego piętra jest Allan Starski – zdobywca Oscara za scenografię do Listy Schindlera.
Na koniec… (moje) top 11 eksponatów Muzeum Kinematografii w Łodzi:
Jest 11, bo zrezygnować z czegoś to tak, jakby kazać matce wybierać dziecko, które najmniej kocha, nie mówiąc już o tym że NAPRAWDĘ trudno ograniczyć mi się było tylko do 11.
11. Sukienka Poli Negri z filmu Księżycowe prządki z 1964 roku – ostatniego, w którym zagrała.
10. Kinematograf z Historii kina w Popielawach.
9. Fajki Aleksandra Forda – reżysera Krzyżaków, który swego czasu był bohaterem skandalu obyczajowego. Wpierw uwiódł, a potem odbił krytykowi filmowemu Zygmuntowi Kałużyńskiemu żonę.
8. Magnetofon szpulowy Nagra – wygląda zwyczajnie, ale to urządzenie zrewolucjonizowało prace na planach filmowych na całym świecie, podnosząc jakość dźwięku na nieznany wcześniej poziom. Magnetofon skonstruował w 1951 roku Stefan Kudelski, wówczas studenta Politechniki w Lozannie. Ekipa Muzeum Kinematografii śmieje się, że żaden Polak nie dostał tyle Oscarów, co Kudelski, który za swoje wynalazki odebrał trzy Oscary w „Kategoriach naukowo-technicznych”.
7. Wieloplan – jeśli kiedyś zastanawialiście się jak powstają filmy animowane techniką poklatkową, to donoszę, że właśnie na stole animacyjnym zwanym wieloplanem.
6. Kostium Lamii Reno z Seksmisji (jest też kubrak i peruka Pana Kleksa!).
5. Aparat, którym Karol Marczak w 1956 roku po raz pierwszy na świecie sfilmował rozwój zarodka (ptaka). Tak, to chyba największe dziwo w Muzeum.
4. Dekoracje z Kingsajzu (w tym imbryk, w którym kąpieli zażywał Kilkujadek grany przez Jerzego Stuhra).
3. Telegram wzywający Zbigniewa Cybulskiego do natychmiastowego zwrotu wypożyczonego sprzętu filmowego. Muzeum Kinematografii ma w zbiorach także grzebień aktora (a wiadomo jaką grzywę miał Cybulski).
2. (prawdziwy, czterokilogramowy, pozłacany 24-karatowym złotem) Oscar za Idę Pawła Pawlikowskiego.
1. No wiadomo, że marmurowy gipsowy Mateusz Birkut! Stoi przy wejściu do kina Kinematograf.
Muzeum Kinematografii w Łodzi – informacje praktyczne
(stan na grudzień 2021)
Godziny zwiedzania:
- środa, czwartek 9:00 – 16:00
- piątek, sobota, niedziela 11:00 – 18:00
- poniedziałek, wtorek nieczynne
Bilety wstępu:
- bilet normalny 15 zł
- bilet ulgowy 10 zł
- wstęp bezpłatny dla dzieci do 7 roku życia
- bezpłatny wstęp na wystawę stałą w środę
Adres: pl. Zwycięstwa 1, Łódź | www Muzeum
A jeżeli lubisz ciekawe muzea, to zajrzyj też tu:
Muzeum Historii Ubioru w Poznaniu – idźcie póki nie odkryły go tłumy!
Pracownia i Muzeum Witrażu w Krakowie – prawdopodobnie najlepsze żywe muzeum w Polsce!
Thesaurus Cracoviensis – Witajcie w mieszkaniu dla ponad 200 tysięcy muzealiów!
Edynburg: HMY Britannia – jacht w służbie jej królewskiej mości
Gdzie zobaczyć Concorde’a? W Narodowym Muzeum Lotnictwa koło Edynburga!
Muzeum Salvadora Dalego w Figueres: surrealizm, jaja i gołe baby
Przydało się?
Postaw mi wirtualną kawę lub udostępnij artykuł znajomym. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
No i zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.
DZIĘKUJĘ!
Podobne artykuły
Cześć!
Nazywam się Zofia Jurczak, a to moja strona poświęcona podróżom
Jestem kulturoznawczynią (UJ), stypendystką Miasta Krakowa. Moje koniki to Kraków (napisałam o nim dwie książki), muzea, miasteczka, dziedzictwo kulturowe i historyczne. Kocham Japonię, uwielbiam wyspy. W podróży napędza mnie ciekawość. Na stronie piszę o tym, co mnie kręci.
Więcej