Lubię takie miasta jak Racibórz. Nie za duże, ładnie położone (meandrująca Odra, lasy), z zabytkami (zamek piastowski!) i ciekawą okolicą, która kusi by zostać na dłużej (mnie skusiła).
W dodatku do Raciborza bez problemu dojedzie się pociągiem.
Ale miasto ma też coś, co na łowców osobliwości i nietypowych atrakcji turystycznych podziała jak magnes: do połowy rozpakowaną mumię oraz lekko upiorną wystawę starodawnych narzędzi stomatologicznych.
Na koniec, podpowiem dokąd warto wybrać się w okolicy Raciborza, jeśli (jak ja) postanowicie przedłużyć pobyt w mieście.
(spoiler: będą same pałace i jedna wybornie karmiąca restauracja, a poza tym do wszystkich atrakcji w okolicach Raciborza z palcem w nosie dojedziecie koleją).
Jednak z szacunku dla wieku zacznijmy od mumii.
Dżed-Amonet-ius-anch – najstarsza mieszkanka Raciborza
Jak na kogoś, kto zmarł prawie trzy tysiące lat temu sporo o niej wiadomo. Pochodziła ze znaczącej rodziny (ojciec miał być kapłanem w Tebach), mierzyła nieco ponad metr pięćdziesiąt, miała pełną uroku twarz, męża i przynajmniej dwójkę dzieci. Zresztą to prawdopodobnie komplikacje okołoporodowe wysłały ją na tamten świat. Dżed-Amonet-ius-anch miała wtedy góra dwadzieścia pięć lat.
„Mówi Amonet: ona żyje” – można by przetłumaczyć jej imię. Ponoć to taki starożytny odpowiednik Agnieszki czy Anny. Osiemset lat przed narodzinami Chrystusa wiele Egipcjanek nosiło to imię, będące dosłowną treścią wróżby bogini Amonet.
Jak Dżed-Amonet-ius-anch trafiła do Raciborza? A to dobra historia. Muzeum przekazał ją w hrabia Anzelm von Rothschild (tak, z tych Rothschildów – bankierów; mieli majątek także w okolicy Raciborza). Hrabia z kolei kupił ją na fali egiptomanii, która ogarnęła Europę Zachodnią w dziewiętnastym wieku.
Dżed-Amonet-ius-anch miała być prezentem dla narzeczonej, ale (jak głosi legenda, choć przeczą temu daty) kuzynka Charlotta wzgardziła podarkiem. Nim w 1860 roku mumia trafiła do Gimnazjum Królewsko-Ewangelickiego w Raciborzu (praprzodka muzeum), hrabia Rothschild zdążył ją jeszcze rozpakować (podobno rozczarował go mały, zadarty nosek Egipcjanki).
W Muzeum w Raciborzu przy Gimnazjalnej Dżed-Amonet-ius-anch dostała własną salę
Nazwaną „W domu Ozyrysa”. Każdy element pochówku wyeksponowano z osobna: mumię (białe ząbki i dziura w miejscu nosa robią szczególnie upiorne wrażenie), zdobny kartonaż i dwa sarkofagi. Tylko garnuszki na zabalsamowane wnętrzności („naczynia kanopskie”) pochodzą z innego kompletu.
Wizyta u mumii jest kulminacyjnym momentem zwiedzania Muzeum w Raciborzu, ale muzeum trzyma w zanadrzu więcej osobliwości. Na przykład autentyczny celtycki piec do wypalania garnków wykuty z wielkiego kawałka lessu.
Ciekawą przeszłość ma też gmach przy Gimnazjalnej (bo Muzeum w Raciborzu ma dwie siedziby) – to czternastowieczny klasztor dominikanek. Z oryginalnego wystroju zachował się m.in. kapitalny fresk „Adoracja świątobliwej Eufemii” z zastępem adorujących siostrzyczek.
Z kolei nawę główną i prezbiterium dawnego kościoła św. Ducha zaaranżowano na rezerwat archeologiczny in situ.
A co lądowało pod posadzką kościołów?
Podpowiem: zmarli.
Toteż jeśli kiedykolwiek zastanawiało Cię jak wyglądają pochówki pod podłogą, wizyta w Muzeum w Raciborzu zaspokoi Twą ciekawość w tym względzie. Ponadto archeolodzy dokopali się do grobu zmarłego w 1521 roku księcia raciborskiego Walentyna. Pochowano go z rytualnie złamanym mieczem (obecny na wystawie).
Adres: ul. Gimnazjalna 1.
Wystawa „Dawne techniki dentystyczne” – nieoczywista atrakcja Raciborza
Podejrzewam, że wielu po zobaczeniu Dżed-Amonet-ius-anch już nie chce się fatygować na drugą stronę ulicy do kolejnej siedziby Muzeum w Raciborzu.
Powiem tak: żałujcie.
Żałujcie, bo przy Chopina czeka coś, co oryginalnością nie ustępuje wiele egipskiej mumii – wystawa dawnych technik dentystycznych.
Ludzie zbierają różne rzeczy: znaczki, porcelanę, podboje łóżkowe. A Kazimierz i Wojciech Sterańczakowie kolekcjonowali sprzęty stomatologiczne z demobilu. Fotele (całkiem stylowe, zupełnie niewygodne), wiertarki (ręczne, na pedał), garnitury porcelanowych ząbków, kleszcze, miazgociągi (brr), strzykawki wielokrotnego użytku, o budzących grozę sprzętach niewiadomego zastosowania nawet nie wspominając. Ojciec (protetyk i wynalazca) i syn (stomatolog) Sterańczakowie uratowali je od zezłomowania.
(ciekawostka bez związku: w szesnastowiecznym Raciborzu usługi dentystyczne świadczył miejski kat)
Prócz tego w oddziale Muzeum w Raciborzu przy Chopina zobaczycie wystawę etnograficzną, archeologiczną (polecam uwadze ząb mamuta włochatego) oraz poświęconą lokalnemu browarnictwu.
Bo piwo w Raciborzu warzy się co najmniej od siedmiuset lat, a we wciąż funkcjonującym Browarze Zamkowym od początków szesnastego wieku. Perełką wystawy jest cudny piec ze scenką rodzajową przy kuflach piwa, przeniesiony do Muzeum z dawnej piwiarni.
Adres: ul. Chopina 12.
Zamek Piastowski w Raciborzu
Zamek w Raciborzu według metryki może i jest piastowski, ale gotyckiego ducha w nim brak. Fakt – od dziedzińca wygląda ślicznie i klimatycznie, ale za to wewnątrz jest zupełnie nowoczesny.
Dawno temu był siedzibą księcia Mieszka Laskonogiego (wg Długosza przezwanego tak bo miał długie łydki) aka Plątonogiego (co miało świadczyć o „pląsawicznym ruchu nóg”, a nie skłonności do kufelka).
Ostatnimi właścicielami zamku w Raciborzu byli z kolei książęta von Ratibor. Potomkowie rodu żyją, a na nowe gniazdo namaścili eksopactwo benedyktynów w Corvey (Nadrenia – Północna Westfalia). Ku pamięci von Ratiborowie dostali na zamku własną salę (co uważam za świetne posunięcie!), a wnioskując z wystawionych w niej zdjęć – nie krzywdują, a w Corvey na pewno nie jest im ciasno.
Swoje pomieszczenia (lub cele, hehe) na zamku w Raciborzu dostała także Izba Tradycji Śląskiego Więziennictwa. A tradycje w tej kwestii Racibórz ma niczego sobie. Do tutejszego ZK (mieszczącego się w niesamowitym, dziewiętnastowiecznym budynku przypominającym zamek) trafiają (cytat) „recydywiście penitencjarni”. Czy to oni korzystali z „bomby” (pojemnika na odchody sprzed ery kanalizacji), gotowali wodę „buzałą” (grzałką własnego wyrobu) i tatuowali się „dziargałką” – tego nie wiem.
Perełką raciborskiego zamku jest gotycka kaplica pod wezwaniem św. Tomasza Becketa z trzynastego wieku. Zrewitalizowano ją z wielkim pietyzmem.
(może nawet aż nazbyt wielkim, bo wygląda jak nowa).
Wreszcie, jedno skrzydło zajmuje Browar Zamkowy, raz w miesiącu otwierany dla turystów indywidualnych (oczywiście, że zwiedzałam Racibórz kiedy indziej) i czynny w weekendy Pub Maszynownia (oczywiście, że byłam w tygodniu).
Adres: ul. Zamkowa 2.
Uwaga! Zamku w Raciborzu zwiedza się z przewodnikiem, wejścia o pełnych godzinach.
Zaczarowany ogród w Arboretum Bramy Morawskiej
Cudne miejsce. Niby tylko las miejski, ale jakże pomysłowo zagospodarowany. Obok kilometrów leśnych i tematycznych ścieżek, w Arboretum Bramy Morawskiej są też stawy oraz – hit – Zaczarowany ogród. Gdy spojrzeć na niego z góry (co nie jest trudne, bo jest i platforma widokowa) okazuje się mieć kształt kwiatu.
Wymodelowane żywopłoty tworzą coś w rodzaju labiryntu w kształcie pięciopłatkowego kwiatu. A przestrzeń pomiędzy zajmują drzewka owocowe, magnolie, rododendrony, byliny, czy ozdobne klony.
ALE! Zupełnym nieporozumieniem jest „mini zoo”, którego mieszkańcy (zwłaszcza ptaki) trzymani są w ciasnych, ciemnych klatkach z podłożem wyłożonym betonowymi płytkami. Nie łapię idei zakładania takich miejsc (ku uciesze dzieci? litości!), nie mogę zrozumieć jak można tak traktować zwierzęta.
Adres: ul. Markowicka 22. Wstęp bezpłatny.
Dojazd: Mimo tego, że Arboretum Bramy Morawskiej leży na uboczu Raciborza, nie potrzeba auta by się do niego dostać (sprawdziłam). Z centrum miasta (w tym dworca autobusowego) w jego okolice dojeżdża autobus linii 12. Wysiąść trzeba na przystanku Kamieniok (przy centrum handlowym).
Kawa z nugatem w Kawiarni Piotruś
Nie podpowiem, gdzie w Raciborzu zjeść obiad, bo miejscówka w której jadłam karmiła bez szału.
Ale polecę wam miejscówkę na kawę. Dokładnie kawę mrożoną z nugatem, którą w kawiarni Piotruś serwuje się od ponad 30 lat! Nie wygląda, ale za to jak smakuje. Słodziutka i gęsta, była dla mnie jak powrót do przeszłości.
I napiszę coś jeszcze. W Piotrusiu spędziłam pół godziny, w tym czasie przez kawiarnię przewinęło się dobrze ponad dwadzieścia osób. Może ze trzy nie zamówiły kawy z nugatem. Ergo nie będzie przesadą tytułować kawiarnię Piotruś miejscem kultowym.
Adres: ul. Odrzańska 1. Kawiarnia czynna jest codziennie.
Racibórz to dobra opcja na weekend
Wiem, bo w mieście nocowałam (o tutaj; fajna lokalizacja, czysto, a cena więcej niż dobra) i kolejnego dnia wybrałam się zwiedzać okolicę Raciborza.
Szalenie podobały mi się ruiny pałacu w Tworkowie (zabezpieczone i zadbane). A w kościele zobaczyłam „wystawkę” z trumien i szat pogrzebowych (dziecięcych) dawnych właścicieli wsi.
Z kolei w pałacu Lichnowskich w Krzyżanowicach (obecnie klasztor sióstr franciszkanek; pałac dostępny tylko z zewnątrz) kiedyś pomieszkiwali i tworzyli Ludwik van Beethoven i Franciszek Liszt.
Wreszcie przygraniczne Chałupki i barokowy pałac w przeszłości należący do rodziny Henckel von Donnersmarck, a potem naszych znajomych Rotschildów. Obecnie hotel i restauracja.
Trzysta metrów dalej, na drugim brzegu Odry są już Czechy. Konkretnie Bogumin, przeciętne miasto przemysłowe, ale jego całkiem ładna, stara część leży zaraz przy granicy. W ślicznej secesyjnej kamienicy działa hotel Pod Zeleným Dubem z genialną restauracją. Tak dobrze jak tam jeszcze nigdy nie jadłam w Czechach. Hotel też jest w porządku (sprawdziłam), do tego ma fajne piwne spa (relaks w balii z piwem i pianą po dniu zwiedzania po prostu się należy).
Zarezerwuj nocleg w Hotelu Pod Zelenym Dubem z piwnym SPA.
PS Zwiedzanie okolic Raciborza koleją
Do wszystkich opisanych miejsc dojedziecie regionalnymi pociągami. Bilety są niedrogie, a połączeń wystarczająca ilość, by bez wielkich wygibasów zaplanować zwiedzanie okolic Raciborza koleją.
Jak uczyniła ja.
(Zresztą nie pierwszy raz, tu polecam uwadze tekst o zwiedzaniu ziemi kłodzkiej pociągami z bazą wypadową w słodkim Długopolu-Zdrój).
Przydało się?
Postaw mi wirtualną kawę lub udostępnij artykuł znajomym. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
No i zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.
DZIĘKUJĘ!
Podobne artykuły
Cześć!
Nazywam się Zofia Jurczak, a to moja strona poświęcona podróżom
Jestem kulturoznawczynią (UJ), stypendystką Miasta Krakowa. Moje koniki to Kraków (napisałam o nim dwie książki), muzea, miasteczka, dziedzictwo kulturowe i historyczne. Kocham Japonię, uwielbiam wyspy. W podróży napędza mnie ciekawość. Na stronie piszę o tym, co mnie kręci.
Więcej