Podobno Szczecin nie istnieje. Zaprzeczam. Mam na to długą listę dowodów zebranych podczas drobiazgowych badań terenowych.

Uwaga! Lektura artykułu grozi, że szybciutko będziecie chcieli pójść w me ślady. Czego troszkę wam zazdroszczę (choć – bądźmy szczerzy – jeszcze nawet kurz nie opadł od mojego powrotu ze Szczecina).

W artykule zebrałam wszystko to, czego potrzeba do szczęścia podczas zwiedzania Szczecina: zabytki, osobliwości, widoki, atrakcje turystyczne, spanie i jedzenie (ze szczególnym uwzględnieniem lokalnych smaczków). To taka pigułka (a może raczej piguła), z którą nie zginiecie podczas zwiedzania Szczecina.

Będziecie zadowoleni! Choć – niech wybrzmi to już teraz – Szczecin to miasto pełne paradoksów, które nie dostarcza ani łatwych zachwytów, ani prostych odpowiedzi. Za to co krok zaskakuje.

Szczecin zwiedzałam we współpracy z Visit Szczecin, które jest partnerem tego artykułu.

Pomnik marynarza Szczecin

Sydonia von Borck – ona temu winna

Mam notes pełen pomysłów na wycieczki i miejsc „do odwiedzenia”. Szczecin wisiał na niej od zawsze. Brakowało tylko impulsu, który popchnąłby mnie do ruszenia na drugi kraniec Polski. Iskrą okazała się lektura – „Sydonia. Słowo się rzekło” Elżbiety Cherezińskiej.

Drodzy państwo, co to za historia!

Słowo harcerza (którym, co prawda, nigdy nie byłam, ale mniejsza o to), że odliczałam godziny, by móc znów czytać. Nie dobiłam nawet do połowy „Sydonii”, a już miałam kupione bilety do Szczecina.

Dygresja dla mieszkańców południowej Polski: Z Krakowa do Szczecina są bezpośrednie loty. Wyleciałam z Balic w środę bladym świtem i wróciłam w piątek późnym wieczorem, co daje trzy pełne dni na zwiedzanie Szczecina. Rozkład lotów można sprawdzić tutaj.

Cherezińska, posiłkując się tonami siedemnastowiecznych akt sądowych, opowiada historię Sydonii von Borck. Pomorskiej szlachcianki skazanej za czary. Jej stos zresztą zapłonął w Szczecinie (najpewniej w okolicy dzisiejszego placu Żołnierza Polskiego). Sydonię zapamiętano jako tę, której klątwa rzekomo doprowadziła do unicestwienia władającego Pomorzem rodu Gryfitów. Losy Gryfitów z Sydonią splatają się zresztą na wielu poziomach, nie tylko w powieści Cherezińskiej.

Kawałek Szczecina z czasów Sydonii von Borck

Ale Sydonia nie była czarownicą (no jasne!), ona po prostu chciała żyć na własnych zasadach. Nie niańczyć dzieci, a w przerwach klepać pacierze, czego od kobiet oczekiwało społeczeństwo. By być niezależną potrzebne jej były pieniądze, o które latami sądziła się z bratem. Tę nieustępliwością narobiła sobie masę wrogów, także wśród krewnych. Nikt się za nią nie ujął, gdy oskarżono ją o czary.

Sydonia u Cherezińskiej wymyka się łatwym ocenom. Kibicuje się jej, współczuje i jednocześnie ma ochotę nią potrząsnąć. Bo tak bywa irytująca.

O tym, jak „Sydonia. Słowo się rzekło” i inne książki zainspirowały mnie do podróży opowiadałam na antenie Radia Kraków. Klik by odsłuchać.

Muzeum Tradycji Regionalnych, portret podwójny Sydonii von Borck

Miejsca w Szczecinie związane z Sydonią von Borck

Za każdym razem, gdy szłam uliczkami wyłożonymi kocimi łbami, zastanawiałam się czy chodziła nimi także Sydonia. Oto siła literatury! Ale w Szczecinie są też miejsca, w których z panną Borck można stanąć oko w oko. Dosłownie.

W tym celu należy odwiedzić Muzeum Tradycji Regionalnych (ul. Staromłyńska 27), w którym znajdziecie niewielką, ale przewspaniałą wystawę Złoty wiek Pomorza. Sztuka na dworze książąt pomorskich w XVI i XVII wieku.

To obowiązkowa miejscówka dla fanów Sydonii, bo zobaczycie tu wiele rzeczy, o których pisała Cherezińska. Między innymi gobelin z Gryfitami (o którego pruciu fantazjowała nasza bohaterka) i drzewo genealogiczne rodu, które okazało się samo spełniającą się klątwą. Są też zachwycające detalami stroje, w których Gryfitów składano do grobów (biżuteria – biżuterią, ale zwróćcie uwagę na te solidnie tkane pończochy).

Muzeum Tradycji Regionalnych w Szczecinie - wystawa poświęcona rodowi Gryfitów

Jest tu wreszcie legendarny portret podwójny Sydonii von Borck, jako młodej damy i staruszki.

A jeśli macie ochotę jeszcze głębiej wejść w temat, to po Szczecinie śladem Sydonii i Gryfitów oprowadza Małgorzata Duda.

Szczecin to miasto wody

Wystarczy rzut oka na mapę, by wszystko było jasne: Szczecin leży na wodzie. Wodach właściwie, z czego najważniejsze to Odra Zachodnia i jezioro Dąbie (fun fact: wiedzieliście, że Dąbie to czwarte największe polskie jezioro i w całości mieszczące się w granicach Szczecina?).

Wzdłuż Odry można się przespacerować bulwarami Chrobrego i Piastowskim. Polecam uwadze zwłaszcza Bulwar Piastowski, bo co krok czeka tu jakaś atrakcja.

Szczecin pomnik kota Umbriagi na bulwarze piastowskim

A to Beczki ze śledziami (serio, serio), a to pomnik kota Umbriagi – kocura, który po wojnie towarzyszył szczecińskim żeglarzom w rejsach po jeziorze Dąbie (na Zalew Szczeciński polskie łodzie nie miały wówczas wstępu). Pewnego razu Umbriaga zszedł na wyspę Dębina i tyle go widziano.

Tamten okres w dziejach żeglugi szczecińskiej upamiętnia także mozaika z mapą Mare Dambiensis, czyli jeziora Dąbie, które w owym czasie musiało zastąpić prawdziwe morze. Mapę odtworzono w oparciu o szkic z roku 1949 zamieszczony w kronice szczecińskiego oddziału Akademickiego Związku Morskiego. Wśród fantastycznych i romantycznych nazw znajdziecie także Ziemię Umbriagi.

Szczecin trasa zamkowa

Szczecin to miasto wyspy. A ich królową jest Łasztownia

Ma niepowtarzalny klimat, trochę portowy, trochę przemysłowy, mocno alternatywny. Wejdziecie na nią mostami Długim lub Trasą Zamkową. Po co? Po jeden z najlepszych widoków na szczecińskie stare miasto oraz kilka godnych uwagi osobliwości.

Weźmy dźwigozaury – 3 portowe żurawie zamontowane na Łasztowni w latach 30. XX wieku i dzielnie pomagające w przeładunku towarów jeszcze dwadzieścia lat temu. Jakie szczęście, że później nikt nie wpadł na pomysł, by przerobić je na żyletki!

wyspa Łasztownia, dźwigozaury

Po sąsiedzku Morskie Centrum Nauki, już na ostatniej wykończeniowej prostej. Zapewne otworzy się dla zwiedzających w czerwcu 2023. Szykuje się kolejna ikona architektury (Szczecina na pewno, a kto wie czy nie Polski), bo siedziba ma kształt łodzi.

Idziemy dalej, pod pomnik szefa wszystkich szefów. Czyli Krzysztofa Jarzyny, bohatera filmu „Poranek Kojota”. W rolę wcielił się Edward Linde-Lubaszenko i choć pomnik pozbawiony jest twarzy, to ja w pracy Ewy Bone i Ewy Kozubal widzę pewne podobieństwo fizis. Jakkolwiek kontrowersyjne może wydawać się stawianie pomnika gangsterowi (fikcyjnemu, but still), uważam, że to był strzał w dziesiątkę. A Szczecin tym bardziej urósł w mych oczach, jako miasto, w którym pomnikami sławi się nie tylko bohaterów narodowych, ale i filmowych. LOVE!

Pomnik szefa wszystkich szefów w Szczecinie
Krzysztof Jarzyna ze Szczecina

Wreszcie instalacja oddająca hołd bodaj najważniejszemu szczecińskiemu produktowi (o którym więcej piszę dalej). Półoficjalnie, bo to mało wyrafinowane dzieło ponoć ma nie do końca uregulowany status prawny. Uwaga! pomnik Paprykarza Szczecińskiego łatwo przeoczyć (by ułatwić wam życie podpowiem, że szukać go należy na tyłach dawnej miejskiej rzeźni, obecnie centrum kultury).

pomnik paprykarza szczecińskiego na wyspie Łasztownia

Jednak kto wie, czy największą osobliwością Łasztowni nie okaże się zapach. Nie rybich łbów i glonów, co mogłoby sugerować otoczenie i przeszłość wyspy, wyrażona także w nazwie (pochodzącej od łacińskiego lastadium, czyli miejsca w miastach portowych, w którym przeładowuje się towary).

Szczecin pachnie czekoladą, a źródło zapachu bije z Łasztowni. Konkretnie zakładów przemysłu cukierniczego Gryf. Niestety trzeba się obejść się zapachem, bo fabryki czekolady nie można zwiedzać.

Więcej wysp?

Proszę bardzo! Bo na Łasztowni szczeciński „archipelag” się nie kończy. Zresztą daleko nie szukając na sąsiednią – wyspę Grodzką – suchą nogą dostać się można właśnie z Łasztowni. Podczas mojego pobytu jeszcze uśpiona, Grodzka wkrótce zmieni się w imprezownię z plażą i barami pod chmurką.

Zgoła odmiennych wrażeń dostarcza wyspa Jaskółcza. To miejscówka dla koneserów ruder, właściwie nic innego na niej nie ma. Myślę, że ciekawszy od wyspy jest sposób jej zdobycia. Przedwojennym (co w Szczecinie jest ewenementem) nitowanym mostem, w dodatku ukrytym w bramie budynku przy ul. Kolumba 88/89 (rzut beretem z dworca kolejowego Szczecin Główny). Miejsce to funkcjonuje także pod nazwą Szczecińska Wenecja i nie można mu odmówić uroku.

most na wyspę Jaskółczą w Szczecinie

Szczecińska Wenecja
To miejsce nazywane jest szczecińską Wenecją

Szczecin to miasto bez starówki

A w każdym razie takiego, które wyświetla się w głowie na hasło „stare miasto”. Dla mnie to jeden z największych paradoksów Szczecina, którego śliczną starówkę alianckie naloty dywanowe obróciły w perzynę. Gdy Polacy zaczęli zasiedlać Stettin w czterdziestym piątym roku, w miejscu zamku, ratusza i zdobnych kamieniczek sterczały wypalone zgliszcza.

Z gruzowiskiem latami niewiele się działo, bo i długo nie dawano wiary, że Szczecin na stałe zostanie w graniach Polski. Po co więc inwestować w coś, co w każdej chwili mogłoby wrócić do Niemiec?

Przez tę indolencję proces restauracji nie skończył się do dziś (wciąż są puste parcele!), a szczecińska starówka stanowi przegląd koncepcji na odbudowę miast po II wojnie światowej. Od stylowo zrekonstruowanych zabytków przez retrowersję (konsekwentnie zastosowaną przy odbudowie Elbląga), po obiekty kompletnie bezstylowe i architekturę polską ostatniego trzydziestolecia.

Niezły miks, prawda?

Stare miasto w Szczecinie

Zabytki i atrakcje Szczecina, które warto zobaczyć

Zamek Książąt Pomorskich

Zacznijmy od Zamku Książąt Pomorskich, którego misternie zdobioną sylwetkę widać już z oddali. Historia tego miejsca sięga XII wieku i palatium wzniesionego przez księcia Warcisława I – pierwszego w historii Gryfity. Jego potomkowie władali Pomorzem do 1637 roku. W chwili śmierci ostatniego Księstwo Pomorskie ciągnęło się od Rugii po Słupsk.

Zamek Książąt Pomorskich w Szczecinie

Ostatnie dekady panowania Gryfitów były złotym czasem Pomorza (kto czytał „Sydonię” Cherezińskiej wie dlaczego), toteż gdy po wojnie zapadła decyzja o odbudowie szczecińskiego zamku, postanowiono przywrócić mu właśnie renesansowy wygląd, a nie ten sprzed nalotów dywanowych. Budowa ślimaczyła się przez dwadzieścia lat, ale efekt jest wspaniały. Przynajmniej z zewnątrz, bo wnętrza z przyczyn technicznych wyłączono ze zwiedzania.

Zamek Książąt Pomorskich w Szczecinie

Na dziedzińcu w oko wpada zegar, będący pamiątką z czasów, gdy Szczecin był częścią Szwecji. Pod koniec XVII wieku Szwedzi postanowili uczcić nim zwycięstwo nad Brandenburgią. Tarcza przedstawia głowę maszkarona wodzącego wzrokiem zgodnie z ruchem wskazówki zegara, a w otwartych ustach wskazuje dzień miesiąca. Błazen powyżej wybija godziny i kwadranse uderzając w odpowiednie dzwonki, przewracając przy tym oczami i kłapiąc szczęką.

Zamek Książąt Pomorskich w Szczecinie - widok z wieży dzwonów

Wizytę na zamku w Szczecinie koniecznie połączcie ze wspinaczką na Wieżę Dzwonów (otwarta w sezonie letnim; wejście płatne). Do pokonania będzie – co prawda – ponad 200 schodów, ale gwarantuję, że rozpościerające się z niej widoki są warte tej odrobiny wysiłku. Zamek, Łasztownia, Wały Chrobrego, stare-niestare miasto, okoliczne wzgórza i Odra – wszystkie z wieży widoczne są jak na dłoni.

widok z wieży dzwonów zamku książąt pomorskich w Szczecinie

W sąsiedztwie zamku warto odnaleźć także dawną książęcą ujeżdżalnię (ul. Rycerska).

Rynek Sienny

Brak konsekwencji w odbudowie starówki w Szczecinie najlepiej widać właśnie na Rynku Siennym.

Zachwyca Ratusz Staromiejski, częściowo zachowana budowla z czerwonej cegły. Podczas odbudowy dostał dwa różne szczyty – gotycki (cudna koronka ze sterczyn) oraz barokowy z wolutami. Wewnątrz mieści oddział Muzeum Narodowego (o którym więcej za moment), a piwnice kryją rzemieślniczy browar.

Ratusz Staromiejski w Szczecinie

Śliczne są też kolorowe kamienice w stylu baroku, choć pewnie zdziwi was, że to jedne z młodszych budynków na szczecińskiej starówce. Starsze są np. bloki domykające perspektywę rynku od strony ul. Mściwoja II.

Rynek Sienny - kolorowe kamienice w Szczecinie
Ot kolejny paradoks Szczecina – knajpa na rynku nazywa się Harnaś (dlaczego nie korsarz?)

Katedra św. Jakuba Apostoła

Naloty nie ominęły katedry św. Jakuba Apostoła. Z odbudową zwlekano do lat siedemdziesiątych, ale jej skromnie urządzone wnętrze (czytaj: brak złota i innych ozdobników) to nie cięcia budżetowe, a konsekwencja tego, że do czterdziestego piątego roku w kościele modlili się luteranie. Gryfici przeszli na protestantyzm w 1534 roku, ergo kontrreformacyjne złocenia i upiększania świątyń do Szczecina nie dotarły.

Komu mało Szczecina z góry, może sobie tę przyjemność zafundować także w katedrze. Na wieżę kościoła dowozi tu winda (wstęp płatny), ale niestety widoki są zza szybki.

katedra św. Jakuba Apostoła

Wały Chrobrego

Wreszcie kawałek autentycznego Stettina sprzed stu laty, który oszczędziły alianckie bomby. Wały powstały jako Taras Hakena (Hakenterrasse), nazwany tak na cześć inicjatora ich powstania – nadburmistrza Hermanna Hakena – człowieka wielce zasłużonego dla Stettina.

To 500 metrowy taras widokowy wznoszący się 19 metrów ponad lustro Odry. Powstał w miejscu fortyfikacji, zlikwidowanych pod koniec XIX w. Roztacza się z niego widok na Łasztownię.

Wały Chrobrego w Szczecinie - widok na Łasztownię

W górnej części wałów za efekt wow odpowiada zespół trzech budynków w stylu historycznym z początku XX wieku. Obecnie mieszczą Politechnikę Morską (fun fact: w przedwojennym Stettinie nie było ani jednej wyższej uczelni! Te pojawiły się dopiero w PRL-u), Muzeum Narodowe (o którym więcej za moment) oraz Urząd Wojewódzki.

Budynek Akademii Morskiej w Szczecinie na Wałach Chrobrego Muzeum Narodowe na Wałach Chrobrego. Szczecin

Plac Orła Białego

Dawny Rynek Koński dostał powojenną nazwę od zdobiącej go barokowej fontanny zwieńczonej orłem. Idę o zakład, że berliński architekt Johann Friedrich Grael projektując ją miał przed oczami pruskiego czarnego orła. Na szczęście dla fontanny, ptaszysko powstało z piaskowca w neutralnym kolorze. Bliższym bieli niż czerni.

Naprzeciwko wznosi się Pałac pod Globusem. Dziś to siedziba szczecińskiej Akademii Sztuki, ale w 1759 r. przyszła w nim na świat Zofia Dorota Wirtemberska, późniejsza caryca Maria Fiodorowna.

Plac Orła Białego w Szczecinie

Ale to nie jej należy się tytuł najbardziej znanej szczecinianki, a jej teściowej. Urodzonej trzydzieści lat wcześniej nieopodal, przy ul. Farnej 1 (dziś w tym miejscu jest siedziba PZU), Zofii Fryderyce Auguście von Anhalt-Zerbst. Czyli Katarzynie Wielkiej. Przyszła cesarzowa spędziła w Stettinie pierwsze czternaście lat życia. Podobno była pryszczata i męczył ją uporczywy kaszel.

portret carycy Katarzyny Wielkiej

Bramy Królewska i Portowa

Zachowały się też dwie śliczne barokowe bramy, którymi wjeżdżało się do miasta-twierdzy, jakim do XIX wieku był Szczecin.

Bramy dostały drugie życie. W Królewskiej (na placu hołdu Pruskiego) można napić się czekolady, a w Portowej (na placu Bramy Portowej) obejrzeć spektakl Teatru Kameralnego.

Brama Królewska w Szczecinie
Brama Królewska

Muzea w Szczecinie

Zwiedzanie muzeów było jednym z najważniejszych punktów mojego pobytu w Szczecinie. A jakże! Odwiedziłam trzy oddziały Muzeum Narodowego, Muzeum Szczecin w PRL oraz Muzeum Techniki i Komunikacji – wizytę w każdym polecam, tym bardziej, że gwarantują różne wrażenia.

Muzeum Narodowe w Szczecinie

Pod tą nazwą występuje gmach przy Wałach Chrobrego 3. Ten wspaniały budynek z początku XX wieku jest równie interesujący z zewnątrz, co w środku. Do tego ma zaskakującą wystawą stałą.

Muzeum Narodowe w Szczecinie na Wałach Chrobrego - westybul

Na oko ¼ powierzchni zajmują bowiem artefakty z Afryki (m.in. Kamerunu, Sudanu, Burkina Faso, Mali): maski, posążki, stroje i przedmioty kultu. Muzeum Narodowe w Szczecinie ma jeden z największych zbiorów etnograficznych kultur pozaeuropejskich w Polsce. Dziwne?

Nie tak bardzo, gdy uświadomimy sobie, że pod koniec lat pięćdziesiątych Polska Żegluga Morska otworzyła linię zachodnioafrykańską. Bez wielkiej przesady można więc założyć, że wielu szczecinian częściej bywało w Afryce niż Warszawie.

Muzeum Narodowe w Szczecinie - wystawa afrykanistyczna

Afryka przy Wałach Chrobrego sąsiaduje ze sztuką pomorską od XII do XVII wieku, podzieloną na dwie wystawy ze starannie wyselekcjonowanymi eksponatami. Szczególnie polecam odnaleźć tzw. czarci kapitel z klasztoru cystersów w Kołbaczu. A i czytelnicy „Sydonii” znajdą kilka smaczków związanych z rodem von Borck.

Muzeum Narodowe w Szczecinie - czarci kapitel

W westybulu wyeksponowano kopie antycznych rzeźb oraz szczecińską specjalność – tzw. połówkowe modele statków. Połówkowe, bo zaiste to tylko połowa modelu, wykonana do osi wzdłużnej kadłuba. Reszta odbija się w lustrze.

Muzeum Historii Szczecina

Kolejny oddział Muzeum Narodowego – Muzeum Historii Szczecina – zajmuje Ratusz Staromiejski (ul. Księcia Mściwoja II 8). Ten śliczny budynek szczęśliwie po wojnie dostał zielone światło na odbudowę. Od razu z przeznaczeniem na muzeum. Oryginalne części łatwo poznać, to cegły w wyraźnie ciemniejszym kolorze.

Co wewnątrz? Trzy piętra historii Szczecina.

Na parterze pradzieje. Największą osobliwością tej części jest dziewięciometrowy przekrój geologiczny przez nawarstwienia – czyli dokładnie to, w czym grzebią, pardon, kopią archeolodzy!

Piętro wyżej przeskakujemy do Szczecina w czasach szwedzkich i pruskich. Wystawę otwiera panorama miasta na początku XVII wieku (wielka gratka dla czytelników „Sydonii” Cherezieńskiej). W tej części warto zwrócić uwagę zwłaszcza na obrazy Augusta Ludwiga Mosta – szczecińskiego malarza epoki biedermeieru, który malował nie tylko mieszczan, ale i okoliczną ludność.

Najwyższy poziom Muzeum Historii Szczecina poświęcony jest dwudziestemu wiekowi. Na wystawie skonfrontowano różne aspekty życia codziennego w mieście sprzed wybuchu II wojny światowej i już w PRL-u.

Muzeum Historii Szczecina Muzeum Historii Szczecina

Muzeum Tradycji Regionalnych

To trzeci oddział Muzeum Narodowego w Szczecinie, który odwiedziłam. Wizyta w Muzeum Tradycji Regionalnych (ul. Staromłyńska 27) uzupełnia luki w dziejach Pomorza Zachodniego, które można mieć po zwiedzaniu Ratusza Staromiejskiego.

Przede wszystkim to tu znajdziecie wystawę poświęconą Gryfitom i portret Sydonii, o których pisałam wyżej. Ale to nie jedyny powód, by odwiedzić oddział. Kolejnym jest fenomenalna wystawa archeologiczna Świt Pomorza. Kolekcja starożytności pomorskich.

Znajdziecie tu prawdziwe skarby przez duże s. Na przykład niedźwiedzia z bursztynu, która wygląda jak współczesny wyrób, tymczasem ma co najmniej cztery tysiące lat. Podkreślam: co najmniej. Znaleziono ją w torfie w okolicy Słupska.

Muzeum Tradycji Regionalnych Szczecin - niedźwiadek z bursztynu

Trudno też nie zachwycić się pokazywaną tu misterną biżuterią z brązu, zwłaszcza naszyjnikom i bransoletom. Zaskakująco nowoczesną i świetnia zachowaną, choć lekko licząc ma ze trzy tysiące lat.

Osobliwością, której zapewne nie zobaczycie nigdzie indziej, są urny domkowe, formą i rozmiarem (wybaczcie dosadność) przypominające psie budki na nóżkach.

Muzeum Tradycji Regionalnych Szczecin - biżuteria na wystawie Świt Pomorza. Kolekcja starożytności pomorskich

Muzeum Tradycji Regionalnych Szczecin - urny domkowe na wystawie Świt Pomorza. Kolekcja starożytności pomorskich

Muzeum Techniki i Komunikacji

Kojarzycie Junaka? Na pewno. A wiedzieliście, że ten kultowy motocykl produkowany był w Szczecinie (tylko dziewięć lat)? I że na bazie jego silnika (tak!) próbowano stworzyć mikrosamochód?

Muzeum Techniki i Komunikacji w Szczecinie - motocykl junak

Jeden z kilkunastu prototypów Smyka (w modnym miętowym kolorze) zobaczycie w Muzeum Techniki i Komunikacji (ul. Niemierzyńska 18A). Ba! Można nawet przymierzyć się do jego wnętrza (koszmarnie ciasnego i niewygodnego) w motoeksperymentarium – edukacyjnej części muzeum wyposażonej w kilkanaście interaktywnych stanowisk.

Muzeum Techniki i Komunikacji w Szczecinie - prototyp auta Smyk Muzeum Techniki i Komunikacji w Szczecinie - motoeksperymentarium

Ale szczecińska motoryzacja nie kończy się na Junaku. Przedwojenny Stettin słynął bowiem z produkcji aut marki Stoewer (także elektrycznych!). Muzeum ma w kolekcji prawdziwe cacka, a także inne wyroby fabryki, która zaczynała od maszyn do pisania, by przez rowery dojść do samochodów.

Muzeum Techniki i Komunikacji w Szczecinie - auto marki Stoewer

Z kolei stuletnią halę zajezdni tramwajowej, obok szczecińskich tramwajów i autobusów, zajmują także zaskakujące efekty PRL-owskiej myśli motoryzacyjnej, zwykle nie wychodzące poza prototypy. Szczególnej uwadze polecam pojazdy na bazie Fiata 126. Nie uwierzycie na co można przy pomocy spawarki i odrobiny pomysłowości przerobić Malucha.

(spoiler: m.in. na amfibię).

Muzeum Techniki i Komunikacji Szczecin Muzeum Techniki i Komunikacji Szczecin

Muzeum Szczecin w PRL

To maleńkie muzeum (ul. Śląska 51 – wejście przy bramie kamienicy nr 52) stworzyła od zera Justyna Machnik. I chwała jej za to! Ja zawsze chylę nisko czoło przed pasjonatami, a już zwłaszcza, jeśli mają w sobie tyle zacięcia, by swoje zainteresowania przekuć w konkrety.

Choć Muzeum traktuje o Szczecinie, to i przybysze z innych części Polski także poczują znajome klimaty, nutki (do zwiedzania przygrywają Filipinki – pierwszy polski girlsband oczywiście made in Szczecin) i… zapachy. Te zapewnią kultowe wyroby PRL-owskiego perfumiarstwa: Być może (w zamyśle producentów będący odpowiedzią na Chanel no. 5) oraz Brutal, którymi można się psiknąć na dzień dobry.

Muzeum Szczecin w PRL Muzeum Szczecin w PRL

Muzeum prowadzi przez różne aspekty życia codziennego w PRL-u: podróże, dzieciństwo, zakupy, kuchnię, higienę, odzież (tu w roli głównej występują polskie wyroby jeansopodobne z fabryki Odra w Szczecinie, znane mi pod nazwą „teksasy”), wyposażenie domu, edukacja czy sprawy urzędowe (perłą w koronie tej części kolekcji jest oryginalne biurko z komitetu wojewódzkiego KC; kto wie, co na nim podpisano).

Najmłodsi mogą zwiedzać z kartami pracy. Uwaga! Muzeum Szczecin w PRL dla indywidualnych zwiedzających otwarte jest w weekendy.

Muzeum Szczecin w PRL

A komu wciąż mało Szczecina w PRL, niech wybierze się do Centrum Dialogu Przełomy, które skupia się na historii. Mi na zwiedzenie tego oddziału Muzeum Narodowego zabrakło już czasu.

Muzeum Szczecin w PRL

Szczecin mieszczański (i willowy) – Westend

Wspominałam, że Szczecin latami dusił się w swoich granicach? Dopiero w 1873 roku, gdy zniesiono status twierdzy i uwolniono rewersy demolacyjne, miasto zaczęło się rozbudowywać. Tak powstał Westend (z grubsza pokrywający się z dzisiejszymi dzielnicami Łękno i Pogodno), którego szczęśliwie nie imały się bomby spuszczane przez aliantów.

To moja ulubiona część Szczecina, na co nie bez wpływu była zarówno architektura tutejszych willi, jak i pękające pączki magnolii, którymi obsadzono wiele tutejszych ogrodów. Podczas spaceru po okolicy (szczególnej uwadze polecam otoczenie al. Wojska Polskiego i Parku Kasprowicza) jest parę miejsc, których nie pomińcie.

szczeciński Westend

Jasne Błonia i Szpinakowy Pałac

Jeśli na Westendzie mielibyście zobaczyć tylko jedno miejsce, to niech to będą właśnie Jasne Błonia wychodzące na rozłożysty gmach Urzędu Miasta (plac Armii Krajowej 1), zieloniutki jak trawa i szpinak – stąd zwyczajowa nazwa.

Jasne Błonia i Szpinakowy Pałac w Szczecinie

Jasne Błonia słynął także z dwóch alei platanów. Łącznie rośnie tu ponad dwieście wspaniałych, wiekowych okazów. Wczesną wiosną kwitną pod nimi dywany krokusów.

aleja platanów na Jasnych Błoniach

Willa Lentza

O Szczecinie mówi się, że jest Paryżem Północy (bo ma koliste place z promieniście rozchodzącymi się ulicami), mi kojarzył się także z Petersburgiem (Szpinakowy Pałac przypomina Ermitaż), Pizą (Ratusz Staromiejski podobnie jak wieża nie trzyma pionu), czy Elblągiem (to stare miasto).

Za to przekraczając próg willi Lentza (al. Wojska Polskiego 84) poczułam się jakbym przeniosła się do Łodzi. Do pałacu Izraela Poznańskiego. Albo Karola Scheiblera.

Willa Lentza w Szczecinie

August Lentz mógłby się z łódzkimi przemysłowcami zaprzyjaźnić, o ile miałby na to czas. Jego życie to szczecińska wersja mitu od pucybuta do milionera. Lentz zaliczył wszystkie szczebelki kariery w wytwórni cegły szamotowej. Dorobił się majątku, wybudował sobie bogato urządzoną willę. I co mu z tego przyszło? Niewiele. Zmarł rok później, podobno z przepracowania. Podobno, by go zastąpić, cegielnia musiała zatrudnić trzech pracowników. Tyle świętej pamięci pan Lentz obowiązków wziął na siebie.

Willa Lentza w Szczecinie - wnętrze

Gdy Stettin stał się Szczecinem mieszczańska willa stała się Pałacem Młodzieży. Na szczęście ta przemiana nie zaszkodziła szczególnie oryginalnym elementom wyposażenia, którym niedawny remont konserwatorski przywrócił blask. Prawdziwą perełką jest pokój mauretański. To jedno z tych miejsc, w których „wow” bezwiednie pcha się na usta po przekroczeniu progu.

Willa Lentza - pokój mauretański

Willę Lentza można zwiedzać (z przewodnikiem lub samodzielnie), a terminy ogłaszane są na stronie. By nie obejść się smakiem, bilety warto rezerwować z wyprzedzeniem.

Szczecin (trochę) alternatywny – murale i sztuka współczesna

Hej fani murali, do Was teraz piszę. W Szczecinie znajdziecie sporo street artu, wystarczy uważnie rozglądać się na boki.

Mural na urzędzie marszałkowskim w Szczecinie

Albo udać się do miejskiego zagłębia sztuki ulicznej – galerii street artu pod trasą Zamkową (okolice ul. Panieńskiej).

Szczecin - murale pod trasą zamkową

Mało sztuki współczesnej? Zapraszam na ul. Świętego Ducha 4 do galerii TRAFO Trafostacja Sztuki. To zabytkowa transformatorownia zaadaptowana na galerię prezentującą twórczość artystów związanych z Szczecinem. W postindustrialnej przestrzeni na raz pokazywanych jest kilka wystaw sztuki współczesnej.

Jeśli wybieracie się do Szczecina w najbliższym czasie, to koniecznie (KONIECZNIE) wybierzcie się do Trafo na wystawę „Golden Drop” Horacego Muszyńskiego (otwarta do 28 maja 2023).  Muszyński na zaproszenie korporacji Bio-Korf opowiada historię jej rozwoju oraz badań i produkcji tytułowego wyrobu Golden Drop. Co to takiego? Nie powiem. Nic więcej nie zdradzę, by nie psuć przyjemności odkrywania zamysłu artysty (który z wielką sprawnością miesza prawdę z fikcją). Wystawę zwiedza się z audioprzewodnikiem, więc nie zapomnijcie zabrać ze sobą słuchawek.

A później polecam kawę w kawiarni na parterze (ziarna z lokalnej palarni) i chwilę na buszowanie w regałach księgarni z autorskim wyborem tytułów zarówno literatury pięknej, jak i faktu oraz książek o sztuce.

Przesmyk obok Trafostacji nosi nazwę pasażu Williama Turnera. Angielski pejzażysta odwiedził Szczecin w 1835 roku i zapełnił notes szkicami miasta (m.in. zamku i portu). Ma je w zbiorach londyńska Tate Gallery (do zobaczenia online).

TRAFO Trafostacja Sztuki - wnętrze galerii
wystawa „Fabryka Absolutu” Andrzeja Wasilewskiego w galerii Trafostacja Sztuki

Trafostacja Sztuki - księgarnia

Filharmonia Szczecińska – na koncert i zwiedzanie

Zdania o niej są podzielone i bardzo dobrze, bo architektura współczesna nie powinna pozostawiać obojętnym.

Jedni widzą w niej przeskalowany garaż z blachy falistej. Inni górę lodu albo lodowy pałac. Z kolei architektów ze studia Barozzi/Veiga w Barcelonie inspirowały wydłużone fasady hanzeatyckich kamienic.

Filharmonia Szczecińska im. M. Karłowicza

Co ciekawe budynek ma tylko 3 okna. Sala koncertowa wyłożona dębowym drewnem i płatkami szlagmetalu w kolorze złotym ma akustykę zbliżoną do ideału. Cokolwiek to znaczy.

Filharmonia Szczecińska im. M. Karłowicza (ul. Małopolska 48) od chwili otwarcia zgarnęła kilkanaście nagród, w tym tę najważniejszą – Mies van der Rohe Award 2015 w kategorii architektura współczesna. Ma więc prawo tytułować się jednym z najpiękniejszych budynków Europy, czy się to komu podoba czy nie.

Filharmonia Szczecińska im. M. Karłowicza - sala koncertowa

Koncert jest najlepszą opcją, by zobaczyć to niesamowite wnętrze. Ale można też wybrać się na zwiedzanie z przewodnikiem, które odbywa się w piątki. Wreszcie można po prostu zajrzeć do Filharmonii na kawę – wewnątrz działa Cafe Symfonia.

Cmentarz Centralny – najbardziej zaskakująca atrakcja Szczecina?

Po pierwsze to największy cmentarz w Polsce (i trzeci w Europie), ale przecież nie o rozmiar tu chodzi? Po drugie główne wejście znajduje się od strony ul. Ku Słońcu. Ku Słońcu na cmentarz idzie się, hej!

(lub jedzie; rekomenduje się wspomóc tramwajem, bo to kawałek ze Starego Miasta).

Cmentarz Centralny w Szczecinie

Pierwsze pochówki na Cmentarzu Centralnym odbyły się w 1901 roku. Nekropolia jest wielowyznaniowa, zielona i tak ogromna, że bardziej przypomina park niż inne cmentarze w Polsce. Można ją zwiedzać szlakiem historycznym lub ścieżką botaniczną (ponad 400 gatunków roślin i wiele zwierząt ma tu swój dom). Najłatwiej będzie na rowerze. Serio. Stacje miejskiego roweru są zresztą zaraz przy bramie.

Cmentarz Centralny w Szczecinie

Wybierając szlak historyczny nie przeoczcie imponującej neoromańskiej kaplicy, nagrobków Wilhelma Meyera-Schwartaua (urbanisty, który zaprojektował m.in. ten cmentarz, ale także gmachy przy Wałach Chrobrego) oraz Hermanna Hakena (pomysłodawcy Wałów Chrobrego), lapidarium oraz dawnego cmentarza wzorcowego.

W Centrum Informacji Turystycznej na Pl. Żołnierza Polskiego można pobrać papierowy przewodniczek po Cmentarzu Centralnym, co gorąco rekomenduję przed wycieczką na ulicę Ku Słońcu.

Cmentarz Centralny w Szczecinie
Fragment cmentarza wzorcowego

Szczecin – informacje praktyczne

Gdzie spać w Szczecinie

Podczas mojego trzydniowego pobytu w Szczecinie zatrzymałam się w 3* hotelu ibis Styles Stare Miasto. Wygodne łóżko, czysto, cicho, w cenie dobre śniadanie w formie bufetu (są śledzie i wypiekane na świeżo gofry). Bardzo podobało mi się, że zamiast butelkowanej wody, w pokojach są karafki, które można dowoli napełniać wodą z dystrybutorów, a w przytulnym lobby raczyć się kawą z ekspresu przez cały dzień.

Hotel jest nowiutki, otwarto go w 2022 roku na jednej z ostatnich pustych parcel na Starym Mieście. Z pokoju miałam widok na Ratusz Staromiejski. Z dworca kolejowego idzie się tu kwadrans.

Nocleg w ibis Styles Szczecin Stare Miasto zarezerwujesz tutaj.

Ibis Styles Szczecin Stare Miasto - wnętrze

Co zjeść w Szczecinie

Jasne, że paprykarz szczeciński! Ale nie namawiam do konsumpcji konserw. Co to, to nie. Tym bardziej, że już nie puszkuje się go w Szczecinie. Za to serwują go restauracje, zwykle jako przystawkę lub wsad do kanapek. Ja mój złowiłam w Przełomy Kafe (Pl. Solidarności 1) i och, jakie to było pyszne! Samo wspomnienie sprawia, że mam ochotę jechać do Szczecina.

Paprykarz Szczeciński
Paprykarz szczeciński w Przełomy Kafe

Pamiętacie, jak pisałam o wystawie afrykańskiej w Muzeum Narodowym? Paprykarz to kolejny owoc rejsów po wodach Zachodniej Afryki. Przepis, łączący okrawki z ryb, ryż, pulpę pomidorową z innymi warzywami (ale nie papryką) i przyprawami (w tym nadającą paprykarzowi charakterystyczną ostrość tajemniczą Pimą), miał być zainspirowany narodowym daniem z Senegalu.

Mural paprykarz szczeciński w galerii street artu pod trasą Zamkową

Kolejny kultowy szczeciński przysmak skosztujecie w barze Pasztecik (al. Wojska Polskiego 34). Wyobraźcie sobie klasyczny pasztecik, kruche ciasto z nadzieniem, które zamiast upiec usmażono w głębokim tłuszczu. Tak to mniej więcej smakuje.

szczeciński pasztecik

Żeby było zabawniej, proces wyrobu jest zautomatyzowany. Paszteciki wyskakują ze stalowej szafy radzieckiej produkcji. Opracowane przez tęgie głowy z Armii Czerwonej ustrojstwo jest sztandarowym przykładem urządzenia gniotsa nie łamiotsa. Pozbawiona finezji forma kryje niezniszczalne wnętrze. Szczecińska maszyna wypluwa paszteciki od 1969 roku.

Maszyna do produkcji szczecińskich pasztecików

Dodatkową atrakcją (dla mnie nawet większą niż smak) jest idealnie zachowany retro wystrój baru – cudo!

Bar pasztecik w Szczecinie - wnętrze

BTW przy tej samej ulicy, co bar Pasztecik działa Pionier – jedno z najdłużej nieprzerwanie działających kin świata (od 1907 roku, co potwierdzono wpisem do księgi rekordów Guinnessa).

Dawni szczecinianie kochali piwo, w mieście działały dziesiątki małych browarów. Dziś tę tradycję podtrzymuje m.in. Browar pod Zamkiem (ul. Panieńska 12), w którym zjadłam doskonałą zupę rybną. Warzonym na miejscu rzemieślniczym piwom też nie ma czego zarzucić.

Browar pod zamkiem w Szczecinie - zupa rybna

Wreszcie Bajgle Króla Jana (Rynek Nowy 6), których sława dosięgła mnie na drugim końcu Polski. Potwierdzam – są wyborne. Bułki z dziurką wypiekane są na miejscu według tradycyjnej receptury.

Bajgle Króla Jana

A jeśli macie ochotę na kawę z widokiem, to wybierzcie się do Café 22 (na – niespodzianka! – 22. Piętrze biurowca przy pl. Rodła 8). To jedno z tych miejsc, które przyciąga turystów i randkowiczów, ale kawa też jest niezła.

Cafe 22 w Szczecinie

Szczecińska Karta Turystyczna

By na zwiedzaniu Szczecina uszczknąć parę groszy warto zaopatrzyć się w Szczecińską Kartę Turystyczną. Karta występująca w wariancie 24/72 h, kosztuje niewiele (20/30 złotych), a prócz bezpłatnych przejazdów transportem publicznym po Szczecinie, gwarantuje także wiele zniżek do atrakcji turystycznych (m.in. Muzeum Narodowego i willi Lentza) oraz kawiarni i restauracji.

Większość opisanych w tym artykule miejsc oferuje upusty dla posiadaczy Szczecińskiej Karty Turystycznej. Szczegóły.

Szczecińska Karta Turystyczna

Artykuł powstał w ramach współpracy z Visit Szczecin. Bardzo dziękuję za pomoc przy realizacji materiału. Szczególnie niskie ukłony należą się Szymonowi, który zrobił mi insiderskie zwiedzanie, o którym nie marzyłam nawet w najśmielszych snach. I narobił smaku na więcej. Dlatego Szczecinie wrócę!

Ahoj 🙂

* Niektóre z linków zamieszczonych w tekście są afiliacyjne.


Przydało się? Udostępnij znajomym! 

Postaw mi wirtualną kawę. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
Zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.


Loading
Sprawdź skrzynkę i kliknij w potwierdzający link.

DZIĘKUJĘ!