Powiecie: wielkie mi halo jakiś park i pałac w Brandenburgii. Na co ja odpowiem, że owszem, halo jest wielkie, bo w Branitz, prócz zamku i parku w stylu angielskim, są jeszcze piramidy, a nad wszystkim unosi się duch niepokornego księcia Pücklera.
(a poza tym Branitz leży tylko 30 kilometrów od Polski i w granicach fajnego miasta Cottbus aka Chociebuż, które samo w sobie warte jest odwiedzenia).
Skandalista Hermann Puckler
Netflix już szykuje o nim serial.
Żart, nie szykuje. Ale powinien!
Bo w curriculum vitae pruskiego księcia Hermanna Fürst von Pückler-Muskau nic nie jest nudne lub konwencjonalne. Książę był znanym rozpustnikiem i podróżnikiem. Awanturnikiem, elegancikiem i zapalonym ogrodnikiem. Uwielbiał prowokować. Nie schodziłby z czołówek tabloidów, gdyby tylko te ukazywały się w dziewiętnastym wieku. Jego nazwiskiem nazwano deser lodowy, ale dziś kojarzy się ono przede wszystkim z architekturą krajobrazu.
Puckler wielkim projektantem parków był
Bakcyla ogrodnictwa złapał wcześnie, bo w dzieciństwie. Puckler był latoroślą trudną w chowie, toteż zatroskani rodzice wysłali go do szkoły dla niegrzecznych arystokratów. I tam w ramach resocjalizacji (czy terapii zajęciowej?) dostał do uprawy grządkę. Resocjalizacja udała się średnio (dlaczego? czytaj dalej), ale miłość do zielska została z Pucklerem na zawsze.
Najpierw jednak studiował prawo (krótko i bez efektów), które rzucił dla munduru. Co ciekawe, Puckler okazał się całkowicie o(d)porny na legendarny pruski dryl, bo w wojsku hulał, grał w karty i się pojedynkował. Za co zresztą z armii go wydalono.
Przełomem była śmierć Pucklera seniora (kto wie czy zgonu nie przyspieszył niepokorny synalek?), po którym Hermann dziedziczy (cytuję za Wikipedią) posiadłość w Mużakowie, liczne wsie i sporą sumę pieniędzy.
Posiadłość w Mużakowie – brzmi znajomo?
Słusznie! O Mużakowie, inaczej Muskau, już pisałam na blogu. Zainteresowanych odsyłam do artykułu poświęconego atrakcjom transgranicznego Łuku Mużakowa, a na zachętę dorzucam, że:
- Park Mużakowski jest wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO
- Rozpięty jest na siedmiuset hektarach po obu stronach Nysy Łużyckiej, przy czym Polsce przypadła lwia część parku, a Niemcom dwa zamki i reszta pałacowych zabudowań
- A zaraz obok jest świetny geopark z kolorowymi jeziorami (każde w innym kolorze, serio!)
- W dodatku oba parki można zwiedzić za jednym zamachem, bo z Bad Muskau do Branitz jest niecałe czterdzieści kilometrów.
Ale nie uprzedzajmy faktów. Na razie posiadłość w Mużakowie to ziemia jałowa, po prostu.
Kobiety lgnęły do księcia Pucklera
A książę Puckler lgnął do kobiet. Do ożenku podszedł jednak strategicznie. Małżeństwo z (jak lubią podkreślać jego biografowie) o dziewięć lat starszą rozwódką Lucie Anną Wilhelminą von Pappenheim było triumfem rozsądku.
(dygresja: miejska legenda głosi, że książę Puckler w konkury o rękę Lucie pojechał berlińską aleją Unter den Linden na grzbiecie jelenia)
Małżonków połączyła pasja do tworzenia parków i właściwie tyle, bo żyli w wolnym związku. Komponowanie „przydomowego ogródka” okazało się jednak hobby kosztownym, a spadek po starym Pucklerze i posag Lucie rozeszły się w mgnieniu oka. Pucklerowie byli spłukani. By móc kontynuować dzieło, dziewięć lat po ślubie rozwodzą się, ale tylko na papierze. Plan zakładał, aby uwolniony od więzów małżeńskich Hermann upolował majętną pannę z przyjemnym posagiem.
Rusza więc do Londynu, gdzie (jeszcze!) nie dotarły wieści o jego deficycie budżetowym, a potem w kolejne coraz dalsze i bardziej orientalne podróże. Żony nie znajduje, przywozi za to nowe pasje: orient i angielskie parki krajobrazowe oraz nieletnią kochankę. Mahbuba miała dwanaście, góra trzynaście lat, gdy Puckler kupił ją na targu niewolników w Egipcie. Długo nie żyła. Dziewczynkę zabił niemiecki klimat i gruźlica.
Park w Branitz to ostatnie wielkie dzieło księcia Pucklera
Pucklerowie byli tak bardzo pod kreską, że nie było innej rady jak sprzedać dobra w Musaku. Wpisany na listę UNESCO park dokończyli już kolejni właściciele.
Tymczasem Puckler z ex-małżonką Lucie (która ostatecznie wybaczyła mu małoletnią kochankę) przenoszą się do posiadłości w Branitz z kolejnymi setkami hektarów ziemi jałowej. Książę, pomny wszystkiego tego, co zobaczył w trakcie wojaży, w Branitz projektuje park krajobrazowy w stylu bardziej angielskim niż w Anglii. Z nutką orientu w postaci dwóch piramid, o których więcej za moment.
Płaskie (i nudne) Branitz przechodzi metamorfozę. Puckler każe usypać pagórki, przekopać kanały i wylać jeziorka (dziś żyją w nich m.in. wydry). Z rozmysłem komponuje nasadzenia. Zdarzało się (zresztą wcale rzadko), że co ładniejsze drzewa podprowadzał z innych parków. W tym celu skonstruował maszynkę do przesadzania drzew, którą zresztą można zobaczyć w parku Branitz, nieopodal dawnej oranżerii, a dziś kawiarni Goldene Ananas.
Zajrzyjmy do zamku Branitz
Zamek w Branitz, w odróżnieniu od pałacu w Mużakowie, przetrwał drugą wojnę światową i lata powojenne. Zachowało się sporo oryginalnego wyposażenia, w tym bibeloty i pamiątki z podróży Hermanna Pucklera. Tutaj szczególnie polecam Miłym Państwu przyjrzeć się książęcej bibliotece i alkowie. Zwłaszcza bibliotece – pełnej szpargałów i dziwacznych przedmiotów.
Z kolei w sypialni Lucie na piętrze najbardziej podobał mi się widok z okna. Przez moment poczułam się jak w dziewiętnastowiecznej Anglii. Jak bohaterka dowolnej powieści Jane Austen (niech będzie Rozważnej i romantycznej) wyglądam przez okno na pałacowy park.
(Mówiłam, że park Branitz w Cottbus jest bardziej angielski od samej królowej Anglii? Mówiłam!)
Wracamy do Niemiec i dwudziestego pierwszego wieku, którego – bez obaw! – nie zabraknie i w zamkowych wnętrzach. Część komnat zamieniono w muzeum prezentujące postać księcia Pucklera jako ekscentryka, kochanka, podróżnika i przede wszystkim parkomaniaka. Co bardzo cieszy, informacje w zamku Branitz są również po polsku!
Piramidy w parku Branitz
Książę Puckler w Branitz mieszkał dwadzieścia pięć lat (teoretycznie, bo w praktyce połowę tego czasu – cholerny szczęściarz! – spędził w podróży). Gdy miał lat osiemdziesiąt pięć złożyła go grypa. Na amen. Jego ostatnią wolą było zostać pochowanym w piramidzie Tumulus, którą zawczasu kazał usypać na jeziorku w parku Branitz (jeziorko zresztą też kazał wylać).
Druga piramida stanęła nieopodal na lądzie, ale na pierwszy rzut oka można pomylić ją z kopcem. Tumulus z niczym pomylić się nie da. Wyspa – piramida wyrasta ok. 13 metrów powyżej tafli wody.
Książę Puckler miał jeszcze jedno ostatnie życzenie: polecił zniszczyć swoje ciało przed pochówkiem. Ponieważ spopielenie nie wchodziło w grę (nie pytajcie dlaczego, bo nie wiem), zwłoki księcia poddano kremacji chemicznej z udziałem wapna i kwasu siarkowego. Kilkanaście lat później do grobowca w piramidzie dołączyły szczątki Lucie.
Czytaj również: Polacy nie gęsi, też swoje piramidy mają! Przeczytaj o mieście z piramidą!
Zamek i park Branitz w Cottbus. Informacje praktyczne
Zamek Branitz od kwietnia do października można zwiedzać codziennie, a w pozostałe miesiące od wtorku do niedzieli. Bilet wstępu w 2019 roku kosztował 6,5/4,5 euro.
Z kolei park (Fürst-Pückler Park) otwarty jest codziennie przez cały rok. Wstęp bezpłatny.
Park i zamek Branitz są nieco na uboczu Chociebuża. Dojechać tu można autem (parking płatny; Parkplatz Kastanienallee) lub autobusem miejskim (linie 10 i 28; przystanek Branitz Schloss). Ale można też dojechać kolejką wąskotorową (choć ta kursuje tylko w ciepłe miesiące).
Co prócz parku i zamku Branitz warto zobaczyć w Chociebużu opisałam tutaj. Poza tym będąc w okolicy nie można zapomnieć o włościach księcia Pucklera w Muskau/Łęknicy, ale o tym już wiecie. Polecam także uwadze śliczne Goerlitz leżące na naprzeciwko Zgorzelca, na zachodnim brzegu Nysy Łużyckiej. Z Cottbus dojedziesz tam bezpośrednim pociągiem.
Wszystkie artykuły poświęcone zwiedzaniu Niemiec znajdziecie tutaj.
Zespół pałacowo-parkowy Branitz w Cottbus zwiedziłam w ramach wyjazdu prasowego zorganizowanego przez Polsko-Niemieckiej Informacji Turystycznej w Chociebużu.
Przydało się? Udostępnij znajomym!
Postaw mi wirtualną kawę. Da mi to poczucie, że to, co robię ma sens.
Po więcej pomysłów zajrzyj do spisu treści bloga.
Zostań ze mną na dłużej, aby nie przegapić kolejnych tekstów.
Polub na Instagramie i Facebooku!
Lub zapisz się do newslettera z powiadomieniami o nowych artykułach.
DZIĘKUJĘ!
Podobne artykuły
Cześć!
Nazywam się Zofia Jurczak, a to moja strona poświęcona podróżom
Jestem kulturoznawczynią (UJ), stypendystką Miasta Krakowa. Moje koniki to Kraków (napisałam o nim dwie książki), muzea, miasteczka, dziedzictwo kulturowe i historyczne. Kocham Japonię, uwielbiam wyspy. W podróży napędza mnie ciekawość. Na stronie piszę o tym, co mnie kręci.
Więcej